Maciek
*****
Minął prawie miesiąc, a moje życie nic, a nic się nie zmieniło.
Był wczesny wieczór, siedziałem w swoim pokoju, nogę podparłem na małej pufie, choć wcale nie pomagało mi to w zwalczeniu bólu. Nie bolała mnie noga. Bolała mnie głowa. Wszystko przez grupę dzikusów wydzierających się w pokoju obok! Kuba
wraz ze swoją: a) dziewczyną b) przyjaciółką od seksu c) kochanką
(niepotrzebne skreślić) urządzili sobie party, na które sprosili chyba
połowę swoich znajomych. Prawdopodobnie tych z pracy, bo ja nie
zostałem zaproszony. Nawet gdyby tak się stało, to byłbym ciągle w tym
samym miejscu - tego typu rozrywki nie były w moim stylu.
Ostatni miesiąc był ciężki. Nie chodziło tylko o to, że mając coś na kształt gipsu na nodze, źle mi się poruszało - było coś jeszcze. Ten
mały intruz przemykający codziennie rano, by jako pierwsza zająć sobie
łazienkę. Gdy wychodziła po jakiejś godzinie, mogłem wreszcie
najnormalniej w świecie się odlać! Drażniły mnie jej perfumy oraz to, że
na każdym kroku natrafiałem na coś, co było jej. Już nie wspomnę o tym
kolczyku, którym przebiłem moją zdrową stopę! Przejęła łazienkę,
powoli zajmowała też kuchnię - gotowała nam obiady. Nie próbowałem - Kuba jadł, żył nadal, więc widocznie były zjadliwe. Po pracy sprzątała,
śpiewała, wygłupiała się z moim bratem - zachowywali się jak małe
dzieci! Była wszędzie, ale nie dotarła jeszcze w jedno miejsce... Był to mój pokój, moje sanktuarium, nie wolno...
Drzwi
prawie uderzyły o ścianę, gdy weszła, niosąc tackę pełną jedzenia. Posłałem jej najbardziej jadowite spojrzenie, jakie tylko mogłem. Niech
się mnie boi! Nie zauważyła, albo nie chciała widzieć. Pochyliła
się nad stolikiem, ułożyła tam tacę i zbliżyła się do mnie... Tak,
zbliżyła się!
- Maciek, mam nadzieję, że nie jesteś zły? - spytała.
Spojrzałem na nią. Chciałem jej dowalić, zranić. Zrobić coś, by się odczepiła.
- O ile dobrze pamiętam nie zostaliśmy sobie przedstawieni - mruknąłem.
Zatkało ją. Ha! Patrzyłem, jak uśmiech znikał z jej twarzy, a blask oczu gasł, pokonany.
-
O ile dobrze pamiętam mamy dwudziesty pierwszy wiek, a nie
dziewiętnasty, więc możemy ze sobą rozmawiać, bez groźby publicznej
hańby - wyrzuciła z siebie i już jej nie było.
Wzdrygnąłem się, gdy trzasnęły drzwi. Po dłuższej chwili
zrobiło mi się głupio - na stole stały pyszne rzeczy, a wiedziałem, że
przygotowała je sama. Nie mogłem jednak dać jej tej satysfakcji, więc
zwinąłem tylko jedną kanapkę, schowałem pod kołdrą i ostentacyjnie
wyniosłem tackę do kuchni. Oczywiście na tyle ostentacyjnie, na ile mi się udało, byłem przecież niesprawny...
Zmywała właśnie naczynia - stukot mojej kuli sprawił, że szybko odwróciła głowę. Wciąż nie spuszczając wzroku z dziewczyny położyłem tacę na stole - wszystko wyglądało na nietknięte.
- Dziękuję, nie jestem głodny.
Nie odpowiedziała. Wycofałem się powoli. Dopiero wtedy usłyszałem, jak zamruczała:
- Nawet gdyby tak było, to nie tknąłbyś mojego jedzenia.
Wrzuciła gąbkę z powrotem do zlewu. Była zła. Woda lała się nadal, gdy usiadłem przy małym stoliku i z perfekcyjnie wystudiowaną, zimną obojętnością zacząłem jeść jedną z jej kanapek. Powróciła do swojego zajęcia, a ja obserwując ją, zastanawiałem co tak urzekło Kubę. Twarz, której w tamtym momencie widzieć nie mogłem, była jej zdecydowanym atutem, bo reszta była całkiem... cóż... zwyczajna. Szczupłe proste nogi, szersze biodra, wąska talia. Nie miała na sobie nic wyzywającego.
A może to właśnie o tą zwyczajność chodziło? Wśród tych wszystkich "zrobionych" dziewczyn, które spotykałem, ona właśnie by się wyróżniała. Była inna. Była niebezpieczna...
- Mogę pana o coś spytać?
Jej pełen napięcia głos sprawił, że wzdrygnąłem się, a kawałek ogórka z kanapki upadł na stół. Nawet wypomniała mi moją wcześniejszą uwagę, że nie powinniśmy mówić do siebie po imieniu. Nie zauważyłem, że zakręciła kran. Wciąż stała odwrócona plecami do mnie, dłonie wsparła na blacie kuchennym.
- Jeśli pani musi - stwierdziłem z przekąsem, choć tak naprawdę byłem bardzo ciekawy o co jej chodziło.
- Dlaczego mnie nie lubisz?
Nie tego się spodziewałem. Pozbyła się sztuczności i tego całego "pana". Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo znów zaczęła mówić. - Chciałabym wiedzieć w czym ci przeszkadzam, bo nie rozumiem, jak można tak traktować kogoś, kogo się nawet nie zna - jej ton był poważny, a głos spokojny, choć słychać było, że drżał lekko.
- To nie tak... - zacząłem, sam nie wiedząc co chcę powiedzieć.
Nie lubiłem jej? Nie... to było coś całkowicie innego. Czułem, że muszę ją odepchnąć, oddalić od siebie. Weszła w moje ułożone życie z butami, przewróciła do góry nogami wszystko... Kuba zwariował. Jej wina, wszystko jej wina. Kim byliśmy w tym mieszkaniu? Czułem, że gdy mijaliśmy się na korytarzu, jakaś nieznana siła prawie wciskała mnie w ścianę, bylebym tylko się do niej nie zbliżał. Nie dotknął przypadkiem... Szukałem odpowiednich słów, układałem zdanie w myślach i wyszło mi coś, tak głupiego, że mentalnie dałem sobie z liścia zaraz, gdy się tylko odezwałem.
- Nie, no. Jesteś dla mnie jak siostra.
Niestety, mój głupkowaty ton nie sprawił, że atmosfera się oczyściła, wręcz przeciwnie - Magda chwyciła gąbkę ze zlewu i zanim zdążyłem się zorientować, podeszła do mnie. Nachyliła się tak, że nasze twarze były obok siebie. Jej oczy były duże, a źrenice rozszerzone. Odchyliłem się lekko, bo za bardzo się zbliżyła.
- Jak siostra, powiadasz? - spytała ironicznie, a jej różowe usta wykrzywiły się w grymasie.
Mogłem policzyć wszystkie jasne piegi na jej nosie. Miała mały pieprzyk tuż nad górną wargą, która była pełniejsza od dolnej. Rejestrowałem te drobne fakty z wielką prędkością. Zaschło mi w gardle, dłonie zrobiły się mokre od potu, ciało spięte. Czułem jej oddech na policzkach...
Nie wytrzymałem. Zerwałem się nagle, biodrem uderzając w kant stołu. Już nie miała tej władzy - teraz to ja górowałem nad nią. Założyła ręce na piersi z pozornym spokojem - widziałem jak szybko bił jej puls na szyi.
- Ciekawe czy na tyłek siostry też byś się tak gapił! - fuknęła i odeszła, trzaskając mi mokrą gąbką w twarz.
Nie zrozumiałem o co mogło jej chodzić, dopóki nie rzuciłem gąbki z powrotem do zlewu - szafka nad nim była wyposażona w lustro. Dowodziło to niestety, że zostałem przyłapany, gdy oceniałem jej wygląd, ale także pokazało, że musiała mnie obserwować, by to zauważyć...
Kuba
*****
Moje życie było prawie kompletne w tamtym momencie.
Patrzyłem na piękną dziewczynę, która krzątała się przy stole. O czym więcej marzyć? Kobieta w pobliżu jedzenia, a ja mogłem spróbować, jeśli tylko miałbym ochotę. Spróbować jedzenia, nie kobiety... W sumie to zastanawiałem się na co miałbym bardziej chęć i większość mojej woli zbliżała się jednak ku Madziulkowi. Jej głośny śmiech ogrzewał pomieszczenie, sprawiał, że czułem się na prawdę żywy i na swoim miejscu. Tylko się nie zakochuj, palancie - powiedział mi Maciek tego popołudnia, zanim przyszli goście - grupka znajomych z pracy. Zapewniłem go, że stąpam po bezpiecznym terenie. Odpowiedziały mi zatrzaśnięte przed nosem drzwi...
Maciej dziwnie się zachowywał odkąd przydarzył mu się wypadek na skoczni. Zawsze był bardzo ambitny, może nawet zbyt, ale nigdy nie pokazywał złej strony swojej natury, tak jak obecnie. Opryskliwy, złośliwy i chamski. Trącić go w ramię, to jakby wsadzić kij w mrowisko! Wiedziałem, że boli go zawieszenie kariery, bo stało się to w nieodpowiednim momencie, ale to nie było żadne usprawiedliwienie...
Magda wyszła gdzieś i nie wracała przez dłuższą chwilę, biedaczka pewnie zapracowywała się w kuchni, żebyśmy mogli zjeść coś na ciepło. Dźwignąłem tyłek z kanapy i postanowiłem jej pomóc. Światło okapu zalewało korytarz nikłym światłem, a ja zajrzałem najpierw do Maćka, by spytać czy może jednak zdecyduje się przyłączyć do tego małego spotkania. Pokój był pusty. Wycofałem się szybko. Słychać było wodę lecącą z kranu. Miałem nadzieję, że brat nie dokucza właśnie Magdzie.
Zenek, mój wielki ciałem kumpel chwycił mnie za ramię. - Kubuś, polej no, bo atmosfera nam siada - poinformował, a jego duża ręka pokierowała mną z powrotem do pokoju.
Zenek, mój wielki ciałem kumpel chwycił mnie za ramię. - Kubuś, polej no, bo atmosfera nam siada - poinformował, a jego duża ręka pokierowała mną z powrotem do pokoju.
Nie protestowałbym, nawet gdybym chciał - przewyższał mnie o głowę, a w uścisku ogromnych ramion mógłby zrobić z takiego, jak ja płaski placek. Byłem gospodarzem, więc ruszyłem, by zabawiać gości. Magda wróciła po kilku minutach. Uśmiechała się wesoło, ale nie obejmowało to oczu. Widać było, że coś wprawiło ją w zmieszanie.
- Co jest? - spytałem, sięgając po jej dłoń.
Ścisnęła moją lekko palcami i spojrzała mi w oczy. Cały pokój przestał istnieć, a ja utonąłem w jej jasnych tęczówkach.
- Nic, Kubuś. Bawmy się.
Tak też zrobiliśmy. Wieczór się udał, choć skończył szybko, bo następnego dnia wszystkich nas czekała praca. Gdy odprowadziliśmy gości do drzwi, światło w pokoju Macieja zgasło. Nie spał, a nie przyłączył się do nas - to było całkowicie nie w jego stylu.
Uprzątnęliśmy bałagan w bardzo krótkim czasie, dobrze się nam współpracowało. Zmywałem ostatnie talerze, gdy Magda poszła do łazienki. Wyszła przebrana w słodką piżamę i przemknęła szybko, mówiąc mi "dobranoc", a ja stałem jeszcze chwilę w tym samym miejscu i patrzyłem za nią. Tylko się nie zakochuj, tak?
Za późno...
***
Rano oboje spóźniliśmy się do pracy.
Nie tylko my - większość ludzi z naszego piętra, a równocześnie wszystkie osoby, które były u nas wieczorem. Zaspani siedzieliśmy, popijając mocną kawę z plastikowych kubków. Głowa lekko bolała, ale dało się wytrzymać. Madzia przechyliła się w moją stronę i szepnęła coś, na co zareagowałem kompletnym zdziwieniem - myślałem, że jeszcze nie całkiem się obudziła.
- Kuba, a nie myślałeś, by wrócić do skoków?
Była całkowicie poważna i łypała na mnie tymi swoimi zielonymi oczętami. Zastanowiłem się chwilę - przez kaca i przez jej wzrok ciężko mi się myślało.
- Sądzisz, że miałbym po co wracać? - spytałem, wzruszając ramionami.
Tak ochoczo i pewnie pokiwała głową, że aż sam zacząłem w to wierzyć. Tylko na chwilę, bo później przypomniałem sobie te wszystkie niepowodzenia, upokorzenie i wstyd, które przeżywałem przez długi czas. Nie, nie miałem zamiaru znów tego rozpoczynać.
Ze światem skoków zapoznałem ją niedawno, wcześniej miała o nich umiarkowane pojęcie - kojarzyła bardziej sławnych i utytułowanych zawodników. No i Piotrka Żyłę, ale jego chyba rozpoznawali wszyscy.
Nie drążyła tematu, ale czasami delikatnie przypominała mi, że wiecznie nie będę robił tego, czego nie lubię, a roboty telemarketera nie znosiłem.
Skoki - to było to. Już wtedy, gdzieś w środku, zaczęło kiełkować dziwne uczucie, jakby coś chciało się ze mnie wyrwać i pokazać światu. Zwierzyłem się z tych myśli Magdzie. Nie wyśmiała mnie. Wspierała, namawiała, czasami nawet ganiła za to, że zwlekałem. Była prawdziwym skarbem!
Wreszcie, pewnego marcowego dnia, postanowiłem pogadać z moim dawnym trenerem. Przyjął mnie z uśmiechem na twarzy, choć obaj wiedzieliśmy, że nasza wcześniejsza współpraca nie dawała rezultatów takich, jak byśmy oczekiwali. Jakie było moje zdziwienie, gdy poinformował mnie, że mógłbym trochę potrenować z juniorami i wystąpić na krajowych mistrzostwach! Miałem wciąż aktywny status skoczka, więc nie było problemu. Zaprzestałem trenowania całkiem niedawno, jeszcze nie zapomniałem na czym polegało. Uściskałem gościa, bo moje zadowolenie nie miało granic. Dawno się tak nie czułem - miałem w życiu cel, chciałem być najlepszy, nie tylko dla siebie, ale także dla tej dziewczyny, która tak we mnie wierzyła. Wszystko zawdzięczałem jej - wprowadziła do mojego świata promień nadziei.
Wreszcie, pewnego marcowego dnia, postanowiłem pogadać z moim dawnym trenerem. Przyjął mnie z uśmiechem na twarzy, choć obaj wiedzieliśmy, że nasza wcześniejsza współpraca nie dawała rezultatów takich, jak byśmy oczekiwali. Jakie było moje zdziwienie, gdy poinformował mnie, że mógłbym trochę potrenować z juniorami i wystąpić na krajowych mistrzostwach! Miałem wciąż aktywny status skoczka, więc nie było problemu. Zaprzestałem trenowania całkiem niedawno, jeszcze nie zapomniałem na czym polegało. Uściskałem gościa, bo moje zadowolenie nie miało granic. Dawno się tak nie czułem - miałem w życiu cel, chciałem być najlepszy, nie tylko dla siebie, ale także dla tej dziewczyny, która tak we mnie wierzyła. Wszystko zawdzięczałem jej - wprowadziła do mojego świata promień nadziei.
Uwierzyłem, że życie ma sens...
Magda
*****
Jak opisałabym Mistrzostwa Polski?
Był to pierwszy konkurs skoków, na który się wybrałam. Wcześniej nie znałam się na tej dyscyplinie, po prostu była mniej popularna, niż chociażby piłka nożna, a szczerze mówiąc - równie piękna. Zainteresował mnie nią Kuba, a po kilku sesjach z nim, rozpoznawałam już nawet juniorów i trenerów. Bardzo ucieszyłam się z możliwości obejrzenia zawodów na żywo.
Zrobiłam
to dla niego - pomagałam mu w podjęciu decyzji o powrocie,
podtrzymywałam na duchu i dzieliłam z nim radość, gdy trenerzy zgodzili
się go przyjąć. Ucieszyłam
się, że Maciek zgodził się mi towarzyszyć. Nie był może najlepszym
kompanem, taki kulawy i mrukliwy, ale czułam się przy nim dziwnie
bezpieczna (tylko tego dnia, zazwyczaj patrzyłam mu na dłonie
sprawdzając, czy nie celuje we mnie nożem).
Przepychaliśmy
się przez tłumy zgromadzone pod skocznią, wszędzie było ciasno i roiło
się od nabuzowanych alkoholem i emocjami kibiców. Raz za razem musiałam
poprawiać czapkę, która zsuwała mi się z głowy, a Maciek był tuż za
mną. Ludzie
potrącali go, co jeszcze bardziej wyprowadzało go z równowagi, niż moje
towarzystwo. Słyszałam, jak mamrotał gniewnie, a gdy jakiś wyrostek
uderzył w niego całkiem przypadkowo, ten zdzielił go kulą po butach i
okrzyczał. Chwilowo udawałam, że przyszłam sama... Przesuwaliśmy się bardzo powoli i mozolnie, zewsząd napierał tłum. Nagle
poczułam na plecach duży ciężar i poleciałam do przodu, wpadając na
dziewczynę przede mną - w porę odzyskałam jednak równowagę. Ciepło przyciśniętego do mnie ciała i oddech Maćka całkowicie odebrały mi jasność myślenia. Wiedziałam, że to on na mnie wpadł, bo... Tak właściwie, to nie wiedziałam. Czułam go.
Gdy
ludzie znów lekko się rozstąpili, obejrzałam się przez ramię - kuśtykał
za mną, a jego policzki zdobiły ledwo zauważalne, ale tak niepasujące
do niego rumieńce. Brwi
w grymasie złączyły się w jedną linię i zostałam obdarzona bardzo miłym
spojrzeniem, które mówiło mniej więcej tyle, co: rozpaliłbym ognisko,
piekłbym cię na ogniu i patrzył, jak twoje ciało idzie z dymem...
Zawstydzona (i trochę też zasmucona) odwróciłam wzrok. Nie
miałam zielonego pojęcia dlaczego ten facet tak mnie nie lubił -
przecież płaciłam im swoją część czynszu, sprzątałam, gotowałam!
Normalny człowiek nosiłby taką dziewczynę na rękach. Tak zachowywał się
Kuba, mój przyjaciel, mój... chłopak? Olśniło mnie! Kubie
zależało na mnie! Nie mogło być inaczej... A ja coraz bardziej się do
niego przekonywałam. Był dobrym i kochanym chłopakiem. Nie wyobrażałam
sobie dalszego życia bez widoku jego roześmianej buzi, rozczochranych
włosów i niezwykłej radości istnienia. Musiałam, po prostu musiałam dać
mu szansę. Może wtedy Maciek uspokoiłby się wreszcie i zaczął normalnie mnie traktować?
-
Kobieto, nie grzeb się tak! Może ty przyszłaś sobie na spacerek, ale ja
chciałbym zobaczyć skoki chłopaków na żywo, a nie w telewizyjnej
powtórce - warknął znajomy, ironiczny głos.
Nie, on miał się nigdy nie zmienić.
***
Cała w nerwach czekałam na skok Kuby.
Kibice
wokół mnie entuzjastycznie wiwatowali, gdy spiker wykrzykiwał nazwiska
bardziej znanych polskich skoczków. Mój przyjaciel został nagrodzony
umiarkowanym aplauzem, ale jego skok pozwolił mu objąć prowadzenie. Pewne było, że będzie pierwszy tylko chwilowo, bo po nim skakać mieli tacy zawodnicy, jak Żyła, Kubacki, Stoch... Jakie było moje zdziwienie, gdy na koniec serii Kuba znajdował się na wirtualnym podium - był trzeci! Pokonał go tylko Mistrz i Wiewiór.
Potoczyłam
uradowanym wzrokiem po tłumie, aż moje spojrzenie skrzyżowało się ze
wzrokiem Maćka. Był... wściekły? Nie, to niemożliwe! Przecież jego brat
stał przed szansą na największy sukces w swojej karierze, a na dodatek
sukces po takich zawirowaniach! Tylko najbardziej okrutny człowiek mógłby być w takim momencie zły. Grymas
jego twarzy zmienił ją z pięknej w całkowicie odrażającą, czarne oczy
płonęły nienawiścią, a dłonie zaciskał na udzie swojej niesprawnej nogi. Nie mogłam dłużej na to patrzeć.
Kuba nie miał widocznie czasu, by choć na chwilę do nas podejść. Może to i dobrze? Co by się stało, gdyby ujrzał Maćka w takim stanie? Jakby się poczuł?
Seria
finałowa rozpoczęła się z lekkim opóźnieniem, prawie nie zwracałam
uwagi na przebieg zawodów, czekałam na występ pierwszej dziesiątki. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, Maciek porzucił swoją miejscówkę i stanął przy mnie. Nie wzdrygnął się, gdy nasze ramiona się zetknęły, a moja dłoń uderzyła w jego, ale też nie patrzył na mnie. Opierał się tylko na jednej kuli, drugą zostawił tuż przy miejscu, w którym wcześniej siedział. Obserwowałam
go kątem oka - stał sztywno wyprostowany, przez co wydawał się sporo
wyższy. Musiałam przyznać, że loteria genowa była dla niego bardzo hojna
- za taką twarz powinien codziennie dziękować Bogu. Szkoda tylko, że w jego przypadku, piękno zewnętrze nijak nie łączyło się z tym wewnętrznym.
- Na co się tak gapisz?
Nie zdążyłam w porę spuścić oczu, gdy nagle odwrócił głowę w moją stronę. W
jego głosie zawarty był chyba cały jad, na jaki było go stać. Mierziło
mnie to okropnie - czego chciał ode mnie ten nabuzowany złością palant?!
Oburzenie tak mną zawładnęło, że nie wydusiłam ani słowa. Wlepiłam wzrok w czubki butów i zacisnęłam pięści. Walnę go, walnę, przysięgam! On nie nalegał na odpowiedz. Potencjalny obserwator stwierdziłby, że uprzejmie mieliśmy się gdzieś...
***
Kuba
polepszył swoją odległość o jeszcze dwa dodatkowe metry, nie mogłam w
to uwierzyć! Chłopak jakby narodził się w skokach na nowo. Słyszałam, jak ludzie mówili między sobą, że był "miernotą" i "cieniasem". Jakże niesprawiedliwi byli!
Wiedziałam
już, że najniższy stopień podium go usatysfakcjonuje - niewątpliwie,
trzecie miejsce na mistrzostwach kraju, to było coś. Piotrek wybił się agresywnie z progu i wyglądało to naprawdę dobrze, aż do momentu, gdy
potężny podmuch wiatru załopotał wiszącymi flagami, a on machając
asekuracyjnie dłońmi wylądował przed punktem K. Byłam prawdziwie
zdumiona, bo to oznaczało, że...
Przy
nazwisku Stoch przez trybuny przetoczyła się fala dopingu. Dla tego
faceta była to formalność - prowadził z bezpieczną przewagą i raczej
tylko jakiś wyjątkowo paskudny pech pozbawiłby go tytułu. Skoczył spokojnie, trochę wachlując nartami w powietrzu. Nie był to wybitny skok, ale taki pewny. Rozejrzałam się za jakimś dojściem do barierek - chciałam jak najszybciej pogratulować Kubie niespodziewanego drugiego miejsca. Nie wiedziałam, czy istnieje coś takiego, jak tytuł w-ce Mistrza Polski.
Niestety, wszędzie był ścisk i żadnych widoków na wydostanie się z tłoku. Ludzie krzyczeli, wiwatowali i nie było mowy o tym, by przeciskać się między nimi. Musiałam czekać.
***
Gdy tylko na tablicy ukazały się ostateczne wyniki, rozwrzeszczany tłum zamilkł.
Ucichły gromkie głosy, przestano śpiewać piosenki, spiker też zaniemówił. Pod skocznią zapanowała głucha cisza. Najniższe miejsce podium przypadło Klimkowi Murańce - można się było tego spodziewać. Młody chłopak po tych wszystkich przeszkodach związanych z wadą wzroku, zaczynał wreszcie pokazywać swój niemały potencjał. Stopień
wyżej stanąć miał Kamil Stoch, co było niespodzianką, ale w negatywnym
słowa znaczeniu - okazało się, że skakał w niezwykle korzystnych
warunkach, a co z tego wynikło - dostał ogromny minus od noty końcowej. Do wygranej zabrakło mu pół metra...
Najlepszy
tego dnia okazał się Kot, i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby na
ekranach wielkich telebimów nie ukazywała się całkowicie zaskoczona
twarz Maćka, który kurczowo trzymał się swojej kuli, by nie
upaść. Zawody wygrał Kot. Kuba Kot.
Po raz pierwszy w życiu.
***
Darłam się jak głupia, nie zwracając większej uwagi na to, że stojący obok mnie Maciek zaczął prawie hiperwentylować. Nie obchodziło mnie, że robię z siebie widowisko. Kubuś, mój Kubuś - myślałam.
Kątem oka zauważyłam, że Macieja nie było już obok mnie - przeciskał się przez tłum, nerwowo odtrącając każdego, kto nie odsunął się w odpowiednim momencie. Nie wytrzymałam, pobiegłam za nim.
Zgubiłam się między ludźmi, jego plecy zniknęły mi z oczu, trudno się oddychało. Gdy wreszcie wydostałam się z tego zamieszania, odkryłam, że Maciek opuścił już plac pod skocznią, poruszał się, wspierając na kulach. Jak na czasowego kalekę przemieszczał się niezwykle szybko. Dogoniłam go i szarpnięciem za rękaw kurtki, zatrzymałam.
- Maciek, no co ty! - powiedziałam z wyrzutem. - Nie zaczekasz na Kubę? To jego dzień... jego święto... - mój głos zaczął łamać się pod wpływem wyniosłego i zimnego spojrzenia. Tak patrzył ktoś, kto był bez serca. Te oczy, studnie bez dna, były puste...
- Jak sama mówisz, jego dzień i jego święto - odparł i ruszył przed siebie.
Tego było dla mnie zbyt wiele! Jak on śmiał... Ponownie zatrzymałam go siłą.
- Jesteś niespra... - zaczęłam podniesionym głosem lecz chłopak szarpnął się tak mocno, że poleciałam na niego. Złapał za przód mojej kurtki i przyciągnął do siebie, kula upadła obok.
- Nie masz pojęcia o czym mówisz!
Każde słowo wycedził przez zęby, nasze twarze były tuż przy sobie, jego czarne oczy rzucały groźne błyski. Z wrażenia przestałam oddychać...
A później mnie odepchnął.
A później mnie odepchnął.
***
Wróciłam na teren skoczni akurat w momencie dekoracji.
Moja smutna i zatroskana mina mogła świadczyć o wszystkim, tylko nie o tym, że mój współlokator niespodziewanie został Mistrzem Polski. Podeszłam do barierek i próbowałam się rozweselić. Przyszło mi to łatwiej, gdy zobaczyłam twarz Kuby - był prze szczęśliwy! Odebrał już medal i gratulacje, bardzo dobrze wyglądał na podium, a dużo ludzi uściskało go. Cieszyli się razem z nim także skoczkowie, bo była to niecodzienna sytuacja. Zobaczył mnie w tłumie i natychmiast ruszył do miejsca w którym stałam. Kamerzyści i dziennikarze rozstąpili się, gdy z wielkim bukietem, który dostał, podbiegł do mnie i na oczach tysięcy ludzi wręczył mi kwiaty. Jak wcześniej, w konfrontacji z jego bratem, z wrażenia straciłam oddech.
A później mnie pocałował.
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww, normalnie miałam ciarki jak na prawdziwych zawodach! Gdzieś podświadomie czułam, że Kubaniek to wygra, awww!
OdpowiedzUsuńMaciej, jak to Maciej, pokazał się ze swojej najlepszej strony, to jego nadąsanie i nienawiść do całego świata są piękne, ach Maciej, ogarnij się chłopie!!
Dzięki za komentarz:*
UsuńMaciej się nie ogarnie, niestety, jeszcze przez długi czas:P
No wiem, w końcu to Maciej, nie?
UsuńAle jakby się tak nagle ogarnął to straciłby swój urok, więc niech dalej będzie tym bad boyem ;))))
To jest właśnie urok bad boya Macieja, a on się dopiero rozkręca:D
UsuńI na to czekam! Czekam na Macieja w najbardziej badboyowym wydaniu! hahaha :D
UsuńZamelduje się niedługo Maciej mega bad boy:P
UsuńWow! Mnie też podoba się taki Maciek - cham. Ale zaczyna mnie troszkę irytować. Bracia powinni Madzię na rękach nosić. Kubuś wygrał - super sprawa :) Fajnie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńM.
Dziękuję za koment:)
UsuńMaciek ma irytować, bo taka jego rola, na końcu będziecie rozumieć jego wcześniejsze zachowanie. Początki są ciężkie, ale historia się rozkręci i nabierze tempa już z kolejnym rozdziałem:)
Żal mi Maćka, bardzo. Wiem, jak bardzo to musi boleć, patrząc z niemocą na to, jak ktoś z twojej rodziny odnosi sukcesy a ty jesteś uziemiony.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, póki co Madzia nie przypadła mi do gustu, muszę się jeszcze do niej przekonać :P.
Poza tym - rozdzialik miodzik, jak zwykle genialnie napisany, to się już staje nudne, Ewciu :D
Pozdrawiam cię serdecznie i posyłam buziole :***
http://flying--high-above-the-sky.blogspot.com/
Madzi nie lubisz? O żesz Ty!:P
UsuńNo cóż, rzecz gustu:)
A pisania uczę się od najlepszych, czyli od Was, moje kochane skokowe pisarki:)
Hahaha nie to, że nie lubię, jedynie mnie jeszcze do siebie nie przekonała, brakuje mi tego, hm... czegoś.
UsuńTo ogromny komplement, ale nie sądzę, iż ja bym miała w to jakiś wkład... :P.
Może jeszcze przekona. Jest trochę bezbarwna, bo boi się Maćka:P
UsuńMasz wkład, masz. Czytając Wasze opowieści motywuję się do pisania, zdobywam pomysły i poprawiam własne błędy.
To pomaga. A już o poprawieniu humoru nie wspomnę:)
Jeżeli chodzi o poprawianie humoru, to uwierz mi, że jesteś w tym najlepsza <3
UsuńHahah:P Ty też nie gorsza wcale:)
Usuńa ja w sprawie madzi sie zgodze z kolezanka wyzej :d i tak strasznie szkoda mi macka.
OdpowiedzUsuńMagda Tobie także nie przypadła do gustu?:P Dajcie jej szansę, może w następnym rozdziale Was do siebie przekona:)
UsuńAaaaaaaaaaaaah !! Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak długo na niego czekałam. Codziennie sprawdzałam, czy czegoś nie dodałaś, czegokolwiek, nawet najkrótszego rozdziału, A TY NIC :C
No ale wybaczę ci, bo ten to po prostu magia!
Wszystkim szkoda Maćka, mi także, ale nie do końca. Owszem, trudno patrzec na sukces bliskich, gdy sam jestes uziemiony, ale ta jego oschłość i sztuczne udawanie niechęci do Magdy jest okropne . _ .
Nie dziwie sie, że masz problemy z pisaniem o ciemnej stronie Kota, bo ja bym chyba nie umiała - przecież to mój mąż . <3
A Kuba? Boże, nawet nie wiesz, jak się czułam, kiedy on skoczył i wygrał. Zachowanie kibiców? Średnie. Ta cisza, okej, byli zdziwieni, ale LEKKI APLAUZ dla kogoś kto wrócił dopiero co a już jest 3 ?? ;o
No ale cóż ...
I najważniejsze, W KOŃCU KUBA POCAŁOWAŁ MADZIE ! <3
Tak, tak tak - zacieszam :)
Czekam z niecierpliwością na next'a i zapraszam do siebie :
http://ski-lovestory.blogspot.com/
No i na mój blog o BvB : http://gelb-schwarz-liebe.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za obszerny komentarz (takie to ja lubię:P)
UsuńInformowałam, że rozdział dodam najpóźniej w niedzielę i tak też zrobiłam:) Maciuś taki ma być, może trochę przegina, ale ma powód choć sam o nim jeszcze nie wie:D
Kubuś, on tu jest troszkę jak takie ciepłe kluchy, ale do czasu...
Zakochał się chłopak, a nawet nie podejrzewa, że... Zobaczycie niedługo:P
U Ciebie nadrabiam zaległości, bo mam spore, a czasu brak:/
Pozdrawiam!
O Boziu. O Boziu. Co za rozdział.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - niech i Maciek zacznie mordować przypadkowych ludzi tymi swoimi kulami, ja i tak kocham go całego, a jako ponury, chamski dupek jest jeszcze bardziej pociągający niż normalnie, wiec jak go kocham mimo wszystko i nie mam nic przeciwko takiej jego postawie *_*
Po drugie. KUBA!!! KUBA MISTRZEM POLSKI! OMG, cieszylam się tak bardzo, jakby on naprawdę nim został! Na początku jak pojawiła się okazja do powrotu do skoków, to byłam przeszczęśliwa, bo ja zawsze kibicuję mu całym sercem w prawdziwym życiu, wierzę w jego możliwości, i że on im jeszzce wszystkim pokaże, wiec i tutaj w tym opowiadaniu niesamowicie mnie ucieszyło,że będzie próbował. I spróbował, a co! Tak trzymaj Kuba, nie daj się, pokaż wszystkim, że potrafisz!
A ta końcówka ... o Boziu do sześcianu. Magda jest chyba najszczęśliwszą dziewczyną świata. A co ja pieprzę., Nie chyba. Na pewno! :D
czekam neicierpliwie na kolejny, jestem po uszy zakochana w tym opowiadaniu (w drugim też ^^) i nie mogę się już doczekać kontynuacji :D
Trzymaj się cieplutko :*
Podzielam Twoje zdanie, jemu taki charakter pasuję i takiego go wielbię:)
UsuńKuba Mistrzem, no coś mu się należy od życia:) Do tej pory wiodło się Maćkowi, to czemu nie Kubie, skoro Maciek ma lekkiego pecha?:)
Dziękuję za komentarz i bardzo się cieszę, że Ci się podobają moje opowiadania:* To wiele dla mnie znaczy!
O kurczaki ♥ Rozdział REWELACYJNY. Jak ja kocham Twój styl, Twoje teksty. Od banana na twarzy, aż po łzy w oczach. Jesteś wielka! Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana!
UsuńBardzo miło mi to czytać:D Aż chce się zasiadać do dalszego pisania:)
Awwww pocałunek Madzi z Kubą *_* Rozdział jak zwykle genialny. Świetnie opisałaś zawody, ta atmosfera, kibice, te wszystkie emocje. Czułam się jakbym stała na trybunach. Kubuś został Mistrzem Polski. Kocham Cię za to :* Rozumiem trochę Maćka. Chłopak jest załamany po swoim wypadku, jego kariera jest zawieszona. Same te rzeczy powodują, że nie jest tak wesoło jak być powinno. Mało tego właśnie w tym momencie jego brat powraca do skakania i odnosi największy sukces w swojej karierze. Jednak powinien okazać chociaż troszkę zadowolenia po zwycięstwie brata. Madzia? Troszkę mi jej szkoda. Nie zasłużyła sobie na takie zachowanie młodszego Kota w stosunku do jej osoby. Na szczęście Kubuś nadrabia wszystko swoją miłością :D Jeszcze raz piszę kochana, rozdział jest GENIALNY :* Pozdrawiam i życzę wenki :*
OdpowiedzUsuńZachowanie Maćka w stosunku do Magdy jest głupie, ale i zamierzone. To się wyjaśni później. Co do Kuby, to do zwycięstwa poniosły go skrzydła miłości:P
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam cieplutko:*
Kocham cie moja droga skoczkowa wiesz:>
OdpowiedzUsuńNo kocham i kocham tego bloga no po prostu nie obraź się za moją szczerość, poprzedni blog był i jest cudowny, ale ten wyrasta mi na faworyta bez dwóch zdań!
Czytając wstęp jebłam od razu ,szczególnie jak Kot grymasił, że kolczyk mu się wbił w piętę!
Dalej było tylko lepiej, jasne - Magda jak siostra. Przepraszam kogo on chce oszukać :D
Pierwsze zwycięstwo Kubusia, gratuluję mu bo co jak co, ale należały mu się.
Dziękuje za pokazywanie mi męskiego toku myślenia, naprawdę ^^
Pozdrawiam i weny i nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Zawsze miło mi to przeczytać, droga Madelaine:)
UsuńCieszę się, że darzysz sympatią tego bloga, byłam przekonana, że nikt nie zechce czytać takich nudnych głupot, a tu proszę:)
Jestem prze szczęśliwa!
Męski tok myślenia zawsze dobry:)
To zasługa chodzenia do technikum i przebywania z samymi facetami:P
Pozdrawiam cieplutko:*
A ja bardzo lubię Magdę! Kuba wygrał MP, pocałował Magdę, idealnie! A Maciek to Maciek. Zawsze nadąsany, ale lubię go w takim wydaniu :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://be-my-lover.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz i cieszę się, że lubisz Magdę, choć rzeczywiście jej charakter jest jeszcze nieco mdły:P
UsuńPozdrawiam:*
Super rozdział, no prosze Kuba został wicemistrzem Polski :) Mimo wszystko dziwi mnie zachowanie Maćka, przecież to jego brat! Już czekam na next, informuj mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie, pojawił się drugi rozdział http://itsyourend.blogspot.com/
Został Mistrzem, nie doczytałaś:P
OdpowiedzUsuńZachowanie Maćka jest uzasadnione - chora ambicja.
Może dodaj mój blog do listy czytelniczej i będziesz widzieć nowości na bieżąco:)
Dzięki, zjawię się na pewno:)
Doczytałam, doczytałam tylko się trochę zamyśliłam:) Ciekawa jestem tego, czy Maćko się zmieni, ale widać, że o Madzie jest zazdrosny. Na swój sposób to troche słodkie z jego strony ^^
UsuńMaćko, jako przykład bohatera romantycznego przejdzie przemianę wewnętrzną:)
UsuńMoże Was teraz nieco drażnić, ale ma chłopak powód:P
Przyznam, że z reguły nie czytam opowiadań z polską obsadą, ale skusiła mnie ta rymowanka z pierwszego rozdziału i powiem, że nie żałuję. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że większość polskich bohaterów jest jakaś taka mdła i bardzo do siebie podobna, ale nie u Ciebie. Magdę pokochałam chyba już od samego wejścia. Za jej otwartość, szczerość i taki w zasadzie bezproblemowy styl bycia, mimo że na samym początku przecież na jej głowę zwaliło się bardzo dużo problemów. Podoba mi się to jak wspiera Kubę i jak zauważa oraz reaguje na większość zachowań Maćka. Rozumiem, że mimo wszystko - to znaczy pomimo tytułu oraz wyraźnie zbliżającego się związku z Kubą, co widać już pod koniec tego rozdziału - sprawy uczuciowe będą się raczej rozgrywały na linii ona i Maciek. Mam jednak nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas pociągniesz taki wojenny układ między nimi, bo podobają mi się te ich starcia, tym bardziej, że obydwoje coraz mniej kryją się z tą wrogością.
OdpowiedzUsuńWiecznie naburmuszony i wielce obrażony na wszystko Maciek też zdecydowanie przypadł mi do gustu, może dlatego, że zazwyczaj patrząc na niego odnoszę dokładnie takie wrażenie. Zdaję sobie jedna sprawę, że on w końcu się zmieni i stanie się porządnym chłopakiem, w końcu dziewczyny - a w tym przypadku Magda - mają wyjątkowo korzystny wpływ na facetów. Jak na razie jednak z chęcią porozkoszuję się Maćkiem-gburem.
Trochę brakowało mi w tym odcinku takiej wyrazistości Kuby, która była we wcześniejszym. Myślę, że to tez bardzo istotna postać i mam nadzieję, że nie zniknie gdzieś w tle dla relacji Magdy i Maćka.
Czekam na kolejny rozdział
Aia, bardzo dziękuję za obszerny komentarz:)
OdpowiedzUsuńMoim celem było stworzenie takiego trudnego trójkąta miłosnego,a jak mi to wyjdzie dalej, zobaczymy:)
Cieszę się, że Magda przypadła Ci do gustu, bo widziałam, że inne czytelniczki różnie na nią reagują. Kuba oczywiście jest tu postacią równorzędną z Maćkiem i Magdą. Nie zaniknie, a też relacje na linii Magda - Maciek nie zmienią się tak szybko w ckliwą miłostkę. Kolejny rozdział mam już gotowy i mogę zdradzić, że dopiero pod jego koniec Maciek (całkowicie nieświadomie)pokaże cień swojego prawdziwego uczucia do Madzi.
Maciek gbur i cham jest jak najbardziej przydatny w opowiadaniu, bo gwarantuje emocje. Ma on swoje powody do takiego zachowania, jeśli wytrwacie do końca to zrozumiecie:)
Co do Kuby, to może rzeczywiście w tym rozdziale zbytnio skupiłam się na innych, a jego zaniedbałam.
Dziękuję, że to zauważyłaś:)
Pozdrawiam i życzę sobie więcej takich szczerych komentarzy:)
Przyznam się, że niedawno odkryłam twojego bloga, a już się w nim zakochałam! Cudnie piszesz, aż chce się czytać! Nadrobiłam już wszystkie zalełości i masz we mnie stałą czytelniczkę :)
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie postać Maćka. Dzięki temu twoje opowiadanie jest ciekawsze, inne niż wszystkie :D
Pozdrawiam i zapraszam w wolnym czasie:
zycie-jest-slodkie.blogspot.com
Ah, jak mi miło:)
UsuńDziękuję za komentarz, bardzo się cieszę, że czytasz:)
Na pewno wpadnę do Ciebie:)