czwartek, 9 maja 2013

Piąty

Magda
*****
Jego rozgrzana dłoń ścisnęła moje policzki.
Nie było to bolesne, ale jego dotyk w tamtym momencie nie należał do najprzyjemniejszych. Musiałam też wyglądać głupio, ale przecież nie mógł tego widzieć. Czułam za to ciepły oddech na twarzy, a wargami delikatnie muskał moje, ściśnięte między jego palcami. Szarpnął dłonią lekko w bok, później w drugi, a w końcu uniósł moją twarz wyżej.
 - Odpowiedz! 
Oddychałam płytko przez nos, a koncentrację utrudniał mi fakt, że stał tak blisko, a wokół panowała ciemność. Nie czułam się bezpiecznie. Nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głowy. Zebrałam się w sobie - najniższym tonem, najbardziej pyskatym, na jaki było mnie stać, rzuciłam mu:
 - Prędzej piekło zamarznie, niż ja zechcę takiego drania, jak ty!
Odtrąciłam jego dłoń i wycofałam się w stronę swojego pokoju. Odetchnęłam z ulgą, gdy zauważyłam, że nie ruszył za mną. W korytarzu poniósł się jego cwaniacki głos:
 - Zobaczymy, lodowa księżniczko, zobaczymy. Jeszcze do mnie przyjdziesz.
 - Marzenie ściętej głowy - fuknęłam, trzaskając drzwiami tak, że z sufitu prawie posypał się tynk.
Bezpieczna w zaciszu swoich czterech ścian powoli osunęłam na podłogę. Zimna powierzchnia doskonale chłodziła moje rozgrzane ciało.
 - Co się ze mną dzieje? - szepnęłam w mrok, pocierając nabiegłe rumieńcem policzki.
Skłamałam mu, choć doskonale mnie rozgryzł. Wiedział! Ah, byłam taka żałosna! Ciekawe, czy wyśmiewał się z mojej głupoty razem z kolegami? Przerażało też to, że mógł zacząć mnie szantażować. Już w myślach słyszałam jego zadowolony głos: "Powiem Kubie, że jesteś z nim, a wodzisz oczami za mną. Mam rację?" Zagryzłam mocno wargę. Co ze mną będzie?
Musiałam interweniować, i to zanim Maciek zdąży uczynić pierwsze kroki do pogrążenia mnie. Zatopiona w myślach rzuciłam się na łóżko, zbyt przerażona, by chociażby przebrać się do snu.
***
Byłam w pociągu pędzącym w przepaść, a bałam się wyskoczyć, choć wiedziałam, że upadek będzie bolał mniej, jeśli wydostanę się wcześniej - tak oto przedstawiała się moja sytuacja.
Przy śniadaniu następnego dnia (które nie mogło przejść mi przez gardło, tak byłam zdenerwowana) obserwowałam, jak biedny Kuba zasypiał przy stole.
 - Kac - stwierdził filozoficznie Maciek, który świeży i wyspany, siedział naprzeciw.
Jego włosy były wciąż wilgotne po prysznicu, a ja łapałam się na tym, że moja zaciśnięta na kolanie dłoń chętnie przeczesałaby je palcami.
 - Dobrze, że mnie uświadomiłeś, bo nie miałem pojęcia dlaczego pęka mi łeb - zachrypiał mój chłopak, na co pogłaskałam go delikatnie po głowie.
 - Błagam - jęknął - nie dotykajcie jej, bo pęknie jak szkło. 
Cofnęłam rękę, ale wciąż litowałam się nad biedakiem. Miał tak cierpieć przez cały dzień. Skupiłam uwagę na kanapce, ale nawet świeży ogórek nie wyglądał dla mnie tego dnia apetycznie. Ściągnęłam plasterek i wpakowałam do ust, krzywiąc się. Podskoczyłam lekko, gdy ktoś uchylił drzwi wejściowe. Po chwili do kuchni wpakował się Dawid. Miał na sobie dresy i bokserkę. Kanapka niebezpiecznie zachybotała mi w dłoni. Blondyn rozsiadł się obok mnie i życzył nam smacznego. Jego wzrok padł na Kubę.
 - Za co pokutujesz, synu? - spytał tonem spowiednika, nachylając się do chłopaka.
 - Odwal się - zajęczał tamten.
Kubacki gwizdnął cicho.
 - Matko, ojcze, dżentelmen.
Posłałam mu zdziwione spojrzenie.
 - No co? Lubię tą piosenkę - obruszył się.
Nadal nie wiedziałam o co mu biega, więc odtworzył mi z telefonu fragment jakiejś dziwnej muzyki. Nie powiem, ogólnie wpadała w ucho.
 - Ciesz się, że nie rozumiesz wszystkich słów. To, co powiedziałem to też cenzurowane tłumaczenie - wyszczerzył się.
Wykrzywiłam twarz w czymś na kształt uśmiechu. Czasami nie rozumiałam tego gościa, ale jego miny były tak pocieszne, a charakter tak prosty i przyjazny, że nie dało się go nie lubić. Był blond wersją Kuby, tylko bardziej przebojową i wyszczekaną. Miałam zaproponować mu, by poczęstował się kanapką, ale zdążył zrobić to wcześniej. Wpakował całą do ust.
 - Miałem się odchudzać, bo przytyłem nieco, ale pal to licho, pobiegam jeszcze chwilę później, bo macie nieziemskie kanapeczki - powiedział, uradowany, sięgając po następną.
Zostawiłam ich tak i wyszłam, bo spieszno mi było załatwić pewne formalności. Chwilowo zapomniałam też, że Maciek wiedział o mojej małej (?) słabostce. Do czasu jednak, jak się później przekonałam...
*** 
Minęło trochę czasu, a pewnego upalnego dnia w naszym mieszkaniu rozległ się triumfalny okrzyk Kuby. Darł się głośno, a bardzo niewyraźnie i spłoszona zerwałam się z kanapy, w obawie, że przybiegnie do mnie z uciętą dłonią, albo czymś podobnym.
 - Jadę, słyszysz? - jego głos był przepełniony dziecięcą wręcz radością. - Trener zabiera mnie na konkurs!
Objęłam go szybko, byłam nie mniej szczęśliwa, niż on. Siedzieliśmy tak chwilę, przytuleni, a on dziękował mi za to, że podsunęłam mu pomysł z powrotem do skoków.
 - To była najlepsza decyzja w całym moim życiu! - rzekł. - Zaraz po tej, by przygarnąć moją małą sierotkę pod swój dach.
Zostałam obdarowana tuzinem buziaków, aż straciłam oddech. Śmiałam się głośno, bo w tamtym momencie naprawdę sprawiały mi one wielką przyjemność.
 - Rzeczywiście, swój powrót wykonałeś w wielkim stylu, a zapewniam cię, że będzie jeszcze lepiej - powiedziałam mu cicho, podniosłam jego dłoń i przycisnęłam ją do miejsca, pod którym biło moje serce.  - Czuję to, tutaj.
Zapatrzył się na swoje palce, które delikatnie pogładziły mi skórę. Moja bluzka nie była może zbyt wyzywająca, ale odsłaniała sporo dekoltu. Zaczęłam ciężej oddychać, gdy dotykiem lekkim jak piórko, powiódł po wypukłości mojej piersi. Usta same mi się rozchyliły, gdy ścisnął ją i zmrużył oczy. Przysunął się do mnie na kanapie, a drugą dłonią objął mój kark. Nasze usta złączyły się w pocałunku, ale na początku był on delikatny. Kierowana instynktem pozwoliłam sobie pogładzić jego włosy, po czym obrysowałam palcami wyraźnie zarysowane obojczyki. Skórę miał bardzo rozgrzaną, pod nią szybko łomotał puls. Jego oddech stał się płytki, gdy moje zimne palce uniosły brzeg koszulki i dotknęłam gładkiej skóry jego brzucha. Poczułam zawrót głowy, gdy zsunął ramiączko mojej bluzki, a jego usta podążyły śladem, który wcześniej wyznaczyła dłoń. Ściskaliśmy się nawzajem, jakby zapominając, że nie byliśmy w mieszkaniu sami. W tym samym momencie, w którym dłoń Kuby wsunęła się pod koronkę mojego stanika, na korytarzu łupnęły drzwi. Zerwaliśmy się tak gwałtownie, że nasze splątane kończyny zawiodły nas i runęliśmy z kanapy na podłogę. Wciąż jeszcze się śmiałam, gdy w takiej pozycji zastał nas Maciek.
 - Ładna bielizna - skomentował, na co szybko okryłam się obrusem ze stolika.
Kuba wstał i pomógł mi się podnieść.
 - My się tylko tak bawiliśmy - poinformował brata, który uniósł ciemne brwi.
 - No jasne, zapewne w doktora - stwierdził, mierząc mnie pogardliwym spojrzeniem. - Od nowego semestru wybierasz się na pielęgniarstwo? 
Zanim zdążyłam udusić go obrusem, wyszedł.
 - To było... - zaczął Kuba, ściskając moją dłoń - no cóż... intensywne.
Spuściłam wzrok na nasze złączone ręce. Tak, to powinno właśnie tak wyglądać. Ja i Kuba. Nie ja, Kuba i ten cham.
 - Masz rację - stwierdziłam, czule gładząc go po policzku. 
Cmoknęłam go jeszcze w usta i choć chciał ponownie pogłębić pocałunek, odsunęłam się.
 - Innym razem, Kubuś. Gdy nie będzie za ścianą tego psychopaty.
Przytaknął mi i wyszedł, zapewne, by podzielić się radosną nowiną o wyjeździe z kolegami. Wkrótce miałam przekonać się ile mogła dać obecność "tego psychopaty" za ścianą...

Maciek
*****
No i stało się - mój brat pojechał na zawody Letniej Grand Prix.
Ja, sfrustrowany i wciąż jeszcze nieco kulawy, pozostałem w mieszkaniu na cały weekend, tylko z nią... Czułem jej spojrzenie, ślizgało się po mnie, doprowadzało do wrzenia. Niestety, od długiego czasu niepokoiły mnie dziwne sygnały wysyłane przez moje ciało, gdy była w pobliżu. Dla przykładu - przechodziła obok i zwykły ruch powietrza niosący jej zapach sprawiał, że moje przedramiona pokrywała gęsia skórka. Patrzyłem na to przerażony! Co by było, gdyby zauważyła, że tak reaguję na jej bliskość? Co by sobie pomyślała? Byłem dla niej niemiły i tak miało pozostać, bo... bo sam nie wiedziałem dlaczego, ale tak musiało być.
Dziewczyna mojego brata. Maciek, ty skończony durniu!
***
Postanowiłem pójść spać wcześnie, byle tylko mieć pretekst do wydostania się z pokoju, w którym przebywała. Oglądała jakieś łzawe, parszywe romansidło i smarkała, jak małe dziecko. Nie odezwała się też do mnie ani słowem, a ja nie umiałem jakoś znaleźć powodu, by ją czymś po obrażać, tak była wpatrzona w ekran. Ignorowała moją obecność. Otwierałem kilka razy usta, by ją jakoś zaczepić, sprowokować, ale nic... Taka płacząca była najbardziej niebezpieczna.
Wycofałem się więc po cichu i położyłem. Nawet nie wiedząc kiedy, zasnąłem. Trwało to jakiś czas, a obudził mnie głośny szum za oknem - na zewnątrz szalała potężna wichura. Nagle ciemność przecięła błyskawica! Coś niesamowitego - uwielbiałem wielkie burze, a wcale się na nią wcześniej nie zanosiło. Obróciłem się na drugi bok, by nie widzieć oślepiających błysków i wtedy to usłyszałem - płacz, a raczej szloch. Dochodził z jej pokoju, byliśmy przecież tylko we dwoje. Pod zamkniętymi powiekami uniosłem oczy do góry - bała się burzy!
Potężny grzmot wstrząsnął okolicą, aż zabrzęczały szyby w oknach - echo niosło się jeszcze długo potem, a ja nasłuchiwałem - w pomieszczeniu obok nastała zupełna cisza. Zaciekawiło mnie to do tego stopnia, że podparłem wyżej poduszkę i leżałem, oczekując kolejnych odgłosów. Gdy już powoli odpływałem, a głowa kiwała mi się co jakiś czas do przodu, nagle spokój przerwało najpierw potężne wyładowanie atmosferyczne, a później histeryczny krzyk.
Zerwałem się z łóżka - cóż ona wyczyniała, postradała rozum? Chciała, żeby sąsiedzi wezwali policję? Byłem tak zdeterminowany, by ją uciszyć, że zapomniałem o założeniu koszulki. Jak bardzo się zdziwiłem, gdy z przekleństwem na ustach nachyliłem się nad łóżkiem, a okazało się, że ona spała.
Ciało owinięte cienkim kocem, włosy rozsypały się na poduszce - nie miałem pojęcia, że były takie długie, bo na co dzień je spinała. Leżała na brzuchu, jedną z nóg ugięła lekko, a dłoń trzymała tuż przy twarzy. Gdy oświetlało ją światło błyskawic wyglądała tak... niewinnie.
Starałem się odwrócić wzrok, bo zwiewna koszulka, którą miała na sobie odsłaniała więcej, niż zakrywała, a ja nie miałem zamiaru patrzeć na nią w "ten" sposób. Ale stałem tam wciąż... stałem bez ruchu.
Błysnęło, ona przewróciła się na plecy, wygięła je w łuk, odsłoniwszy szyję, a sekundę później znów krzyknęła głośno przez sen. Przewróciło mi się w głowie od tego widoku! Automatycznie położyłem kolano na jej łóżku, nie panowałem nad tym. Nachyliłem się - powietrze było przesycone słodkim zapachem. Mąciło mi to w głowie. Czułem bijący od jej ciała żar, moje miało się też nie najgorzej - silne, zwarte i gotowe. Była tam, tak blisko, na wyciągnięcie ręki i... 
 - Kuba!
Jej płacz przeciął wcześniejsze podniecenie niczym miecz. Zamarłem w dziwnej pozycji - z jedną nogą na pościeli, drugą wciąż na dywanie. Co się ze mną działo, do stu diabłów? Nie miałem szansy, by się nad tym zastanowić, bo nagle poczułem ciepły uścisk dłoni na moim nadgarstku. Spanikowałem! Ciągnęła mnie ku sobie - chciała żebym się przy niej położył.
 - Kuba, proszę!!!
Dziwne uczucie targnęło moimi wnętrznościami. Kuba. To jego chciała. To z nim chciała spędzić noc. Szarpnąłem dłoń, chciałem się cofnąć, ale ona miała w swojej małej ręce wielką krzepę. Przyciągnęła mnie jeszcze bliżej, tak że musiałem znów się pochylić. Uniosła lekko głowę, wciąż miała zamknięte oczy.
 - Kuba, proszę! Nie zostawiaj mnie z nim, on mnie nienawidzi! - załkała.
To, co poczułem, trudno było nazwać wstydem. Tego się nie da opisać słowami - był to cały zestaw uczuć, a pomiędzy nimi chowała się też chęć uderzenia samego siebie w pysk. Co była ci winna ta dziewczyna, że doprowadziłeś do tego, że nawet przez sen się ciebie boi? - przeleciało mi przez myśl, gdy już oparłem się na łokciu, tuż obok niej.
Sekundę później znów zagrzmiało donośnie, a dudnienie niosło się po podłodze, prawie trzęsąc łóżkiem. Obudziła się. Widziałem dokładnie, w którym momencie otworzyła oczy szeroko i rozejrzała się nieprzytomnie, a później jej wzrok padł na mnie.
  - Co do...?! - zdziwiła się, a później jakoś tak dziwnie na wpół odepchnęła, a na wpół na mnie wpadła.  - Odjęło ci rozum? - spytała. - Jak ci się zachciało czegokolwiek, to zadzwoń sobie po swoją dz... dziewczynę.
Ostatnie słowo zanosiło się raczej na "dziwkę", ale momentalnie je zmieniła. Już zbierałem się, by jej odszczeknąć, gdy kolejne wyładowanie przetoczyło się tuż nad naszym dachem. Pisnęła i przylgnęła do mnie, całkowicie się zapominając. Zatkało mnie, gdy jej pachnące włosy otarły się o moją twarz. Odepchnij ją! - mówił mi mózg. Rozległ się ogłuszający brzęk blachodachówki, gdy za oknem prawdopodobnie runął grad. Aż poczułem chłód, który przyniosły ze sobą opady. Uszy bolały mnie od hałasu i jej nieustających jęków przerażenia.
 - Cicho już, to nie koniec świata - uspokajałem ją, choć sam nie byłem tego pewien.
Podczas intensywnych błysków mogłem zauważyć, jak drzewa na ulicy uginały się pod naciskiem wiatru i koronami prawie dotykały ziemi. Ściskała mnie mocno w pasie i nawet chyba zapomniała, że nie byłem całkowicie ubrany. Nie pamiętała, że tuliła się do chama, który doprowadzał ją do łez kilka razy w tygodniu. 
Burza trwała bite dwie godziny. Patrzyłem na elektroniczny zegarek stojący na małej komodzie. Gdy wszystko ucichło, chciałem rozprostować zdrętwiałe ciało, ale przeszkadzała mi w tym śpiąca w moich ramionach Magda. Słysząc jej miarowy, spokojny oddech i wtulając twarz w jej włosy, czułem coś nie do opisania. To nie było zwykłe pożądanie, które odczuwałem, gdy była w pobliżu, a z którym walczyłem, odkąd tylko Kuba przeprowadził ją przez próg naszego mieszkania. Zostałem pokonany. 
Kilka razy w przeszłości wydawało mi się, że byłem zauroczony w nowo poznanej dziewczynie, ale patrząc na przymknięte powieki, policzek przytulony do mojej piersi i różowe usta Magdy, oświetlone delikatnym światłem nadchodzącego świtu, wiedziałem, że zakochałem się po raz pierwszy w życiu. 
Choć uczucie przerwało bariery opanowania i świetnej gry aktorskiej, wcale się nie cieszyłem z tego faktu - to była dziewczyna Kuby. Kochał ją, a mnie martwił fakt, że w walce o swoje cele byłem nieugięty. Dostawałem to, co chciałem. Tym razem też nie zamierzałem się  poddać, a wiedziałem, że ona na końcu i tak  wybierze mnie.

Magda
*****

Przez cały tydzień towarzyszyło mi dziwne uczucie.
W noc, gdy Kuba był za granicą, nad naszym terenem przeszła potężna burza. Pamiętałam, że tuż po przebudzeniu, wciąż jeszcze czułam zapach Maćka na mojej poduszce. To, że zasnęłam w jego ramionach dziwiło mnie tylko trochę - od zawsze bałam się burzy, a on był akurat na miejscu, by dodać mi otuchy. Bardziej interesującym faktem było to, że on pozwolił mi się do siebie zbliżyć. Czyżby odzywały się w nim jakieś ludzkie odruchy? Nie byłam tego całkiem pewna, ale powoli zapominałam o tej sprawie. 
Wrócił Kuba. Nie zawojował konkursu, ale całkowicie satysfakcjonowało go miejsce w pierwszej dziesiątce. Ogłosił mi także, że zostaliśmy zaproszeni na ślub członka sztabu reprezentacji. Ucieszyłam się - po uroczystości w kościele miało odbyć się kameralne przyjęcie w jednym z zajazdów. Czemu nie? - pomyślałam. - Będę miała okazję, by się wystroić!
***
Zanim jednak rozbrzmiały weselne dzwony, trzeba było wytrzymać jeszcze cały tydzień.
Podczas, gdy siedziałam w pracy, moje myśli wciąż wracały do tamtej burzliwej nocy, gdy zasnęłam z Maćkiem. Nie mogłam przestać analizować wszystkich za i przeciw. Musiałam coś zrobić, by wyrzucić go ze swojej głowy - byłam szczęśliwa z Kubą i chciałam, aby tak pozostało.
Niczym zrządzenie losu spadła na mnie informacja, że moja zmiana została odwołana z niewiadomego powodu. Patrzyłam, jak inni zaczynali zbierać się i wychodzić, więc ruszyłam i ja. Miałam w głowie pewien plan... W drodze powrotnej powiedziałam sobie "dość". Sfrustrowana i zła przez ciągłe myśli o tym złym bracie, czym prędzej pędziłam do mieszkania. Gdy uchyliłam drzwi, było cicho, ale nie były zamknięte na klucz, więc ktoś był w środku. Pomaszerowałam do kuchni i z kartki przypiętej na lodówce magnesem wyczytałam, że Maciek był na treningu.
Z łazienki dobiegł mnie odgłos odkręcanego prysznica - uśmiechnęłam się przebiegle, ściągając sweter. Rzuciłam go na podłogę i kocimi ruchami pozbyłam się także bluzki. Wylądowała nieopodal swetra, a ja ruszyłam na podbój łazienki. Na moje szczęście - była otwarta. Zrobię mu niezłą niespodziankę - pomyślałam.
Jak najciszej zablokowałam łazienkowe drzwi. Obudowa prysznica była matowa, widziałam jedynie kontury sylwetki. Wysoki, opalony po upalnym lecie. Ahhh, był piękny!
Czując rosnące podniecenie, zdjęłam spodnie. Spojrzałam na siebie w lustrze - hmmm, nie byłam aż tak odważna, by pozbyć się bielizny, więc w niej pozostałam. W pozie godnej Miss Świata stałam, oczekując.
Po kilku sekundach Kuba zakręcił wodę, a ja oczami wyobraźni widziałam jego zaszokowaną minę. Wcześniej oglądał jedynie skrawek biustonosza, który odkrył przy naszym pocałunku na kanapie. Byłam ciekawa czy zaniemówi, a może rzuci się na mnie od razu? Wolałam to drugie, byle tylko zapomnieć o Maćku!
Drzwi obudowy rozsunęły się, a ja patrzyłam, jak urzeczona - solidnie zbudowane ciało, piękne mięśnie brzucha... o ja cię... wszystko miał na miejscu. Nie pasował mi tylko cyniczny uśmieszek na jego twarzy... bo to nie był Kuba.
 - Jezu! - krzyknęłam, zakrywając usta dłońmi.
 - Nie przesadzaj, goliłem się wczoraj - stwierdził, pocierając brodę palcami.
 - Matko! 
Tylko takie pojęcia przychodziły mi do głowy.
 - Nie, na matkę się nie nadaję, możesz mi mówić tatusiu?
Zatkało mnie, konkretnie. Stał przede mną nagi... ociekający wodą... Maciek. Ja wystąpiłam w samej bieliźnie, czego nie robiłam jeszcze nigdy - przed żadnym facetem. Widocznie zadowolony z zaistniałej krępującej (tylko mnie) sytuacji, lustrował moje ciało powoli, nieśpiesznie. Choć byłam zakryta w strategicznych miejscach, pod jego spojrzeniem czułam się całkiem naga...
 - Kuba wróci tu za jakieś kilka sekund, więc... sama wiesz, jeśli się już napatrzyłaś, to łaskawie się ubierz - igrał ze mną. - Lubię moje zęby, są białe i równe, a proteza już taka nie będzie.
Upokorzona przez niego (a może samą siebie?) wybiegłam z łazienki i nie pokazywałam się przez resztę dnia. Za każdym razem, gdy mijaliśmy się później w mieszkaniu, uśmiechał się do mnie i co mnie martwiło - były to miłe uśmiechy...
***
Kątem oka obserwowałam Sylwię, gdy poprawiała swój mocny i wyrazisty makijaż.
Stałyśmy w toalecie, przed wielkim lustrem. Na obszernym blacie umywalki przysiadła Anka i paliła papierosa. Ledwie tolerowałam jej obecność, a i ona nie zaszczycała mnie miłymi spojrzeniami. Nie mogłam jednak nie przyznać, że przy jej efektownym, wysokim ciele, prezentowałam się jak uboga krewna.
Uszło ze mnie powietrze i zadowolenie, które czułam na widok miny Kuby, gdy zobaczył mnie w mojej czerwonej sukience. Był to najodważniejszy ciuch, jaki kiedykolwiek miałam na sobie - odkryte ramiona, dekolt wycięty w "serduszko", dopasowany stan i ołówkowy dół. Trochę niewygodnie się w tym cudzie siedziało, bo materiał podjeżdżał w górę. W dodatku okropnie piły mnie wysokie szpilki, bo nie dość, że były nowe, to rzadko nosiłam ten rodzaj butów i byłam nieprzyzwyczajona. 
 - Dobrze mam? - zwróciła się do mnie Sylwia, zabawnie wytrzeszczając oczy, bym mogła ocenić stan jej eyelinera.
 - Jasne, jak dasz więcej, to będzie zbyt dramatycznie - powiedziałam jej szczerze.
Polubiłam ją i to bardzo. Tak samo, jak Dawida. Tworzyli świetna parę i nie sposób było ich nie kochać. Anka przyszła z Maćkiem, ale widać było między nimi jakąś dziwną niechęć, jakby ledwo się tolerowali.
 - Wystarczy, panienki - zakomenderowała Sylwia, klaszcząc w  świeżo umyte dłonie. 
 - Mamy wszystko na miejscu, więc możemy już iść do naszych mężczyzn.
Ruszyłam za nią, lecz Anka nawet nie wyjęła papierosa z ust.
 - Ja zostaję - rzekła niskim głosem.
Nie patrzyła na nas. Osobiście to miałam gdzieś, że nie szła z nami, ale Sylwia postanowiła dociekać przyczyny.
 - Co jest? - spytała, podchodząc bliżej.
Z rezygnacją zdjęłam dłoń z klamki i sama też niechętnie zbliżyłam się do Anki. Tamta, wciąż paląc, podciągnęła nosem. Czyżby? Czy to możliwe? Płakała? Sylwia skrzywiła się, zmartwiona.
 - Hej, co się stało? Aniu? - pytała, odgarniając z jej ramienia ciemne jak heban włosy.
Anka pokręciła głową gwałtownie, a jej usta drżały. Znałam to spojrzenie, taką minę... więc nie zdziwiłam się, gdy chwilę później brunetka wybuchła niekontrolowanym szlochem i urywanym szeptem oznajmiła:
 - Jestem w ciąąążyyyyy...
Zatoczyłam sięBoże, nie. Jeśli istnieje jakaś siła, która rządzi tym światem, nie pozwól, by była w ciąży z nim... To nie może być prawda, nie może... Nie! Torebka wysunęła się z moich dłoni i z trzaskiem upadła na posadzkę, wszystkie kosmetyki rozsypały się, a telefon rozdzielił na kilka części, bateria uderzyła o ścianę. Przyłożyłam dłoń do ust. Kiepsko się maskowałam.
 - Przepraszam, jestem w szoku - wyjaśniłam patrzącej na mnie Sylwii.
A później wydarzyło się coś, co zapamiętałam jeszcze długo potem - odwróciła się do mnie Anka, jej twarz była wykrzywiona w okrutnym grymasie, a tusz spływał po policzkach.
 - Nie z nim, egoistko! Nie musisz tu mdleć z wrażenia! - syknęła. 
Nasze oczy stoczyły cichą walkę, spuściłam wzrok jako pierwsza. Wiedziała! Wiedziała! 
 -Wiecie o czymś, czego nie wiem ja? - spytała zdezorientowana Sylwia.
Milczałam. Anka rozryczała się na całego, co odwróciło uwagę Sylwii od poprzedniego tematu. Uspokajałam oddech. Dziękuję - myślałam.  Za co i komu? Nie miałam pojęcia.  
***
Jakąś godzinę później tańczyłam już z Kubą, a drżące nogi powoli się uspokajały.
Okazało się, że ojcem dziecka był jeden z młodszych skoczków, który w dodatku dobrze rokował na przyszłość, więc Anka zebrała baty nie tylko od jego rodziców, ale też od trenerów i sztabu juniorów. Przyrzekłam zachować milczenie, podobnie jak Sylwia, a obie wymieniałyśmy co chwilę zmartwione spojrzenia - jakby nie było, taka sytuacja mogła przydarzyć się każdej z nas. Ja jednak łapałam się na jednej, powtarzającej się myśli: To nie jego dziecko. Kuba okręcał mnie w tańcu, stosując skomplikowane ruchy dłoni i po chwili miałam już w głowie kompletny mętlik, a moje rozpuszczone włosy uderzały mnie w twarz przy każdym obrocie. 
W środku roiło się od tańczących żywiołowo par, ale od dłuższego czasu nie widziałam Maćka. W ogóle nie zauważyłam, by tańczył z Anką. Ta siedziała samotnie przy stoliku. Powoli rodziło się we mnie poczucie wstydu - nie żałowałam dziewczyny, a cieszyłam się, że to nie Maciek był ojcem jej dziecka.  
Z wielkim zawzięciem odprowadziłam Kubę do braci Miętus i oddałam im pod opiekę (oczywiście wątpliwą, bo wiadomo było, że będą razem pić i robić z siebie widowisko) po czym ruszyłam, by przeprosić Ankę za moją reakcję. Postanowiłam jednak najpierw odwiedzić toaletę - wcześniej wypiłam całe pyszne piwo.
Na moje nieszczęście ta w głównej części budynku była zajęta, a druga znajdowała się na górze. Nie miałam innego wyjścia, ruszyłam po schodach. Na klatce było dosyć ciemno i mrocznie, leżący na kanapie pijany gość tak mnie wystraszył, że kolejny rząd schodów pokonałam w pośpiechu.
Szybkim ruchem dopadłam klamki i szarpnęłam drzwi, po czym szczelnie je zamknęłam, sprawdzając ze trzy razy. W środku paliło się już światło. Odwracając się do wnętrza poczułam dwie rzeczy na raz: dym papierosowy i czyjąś obecność. Zamarłam na chwilę, bo spostrzegłam kto siedział na blacie umywalki. Maciek wpatrywał się we mnie obojętnie, w jednej ręce trzymał papierosa, a w drugiej zapalniczkę.
- To jest damska łazienka – mruknęłam, nie wiedząc jak ukryć zmieszanie.
- Zauważyłem – odpowiedział, po czym zapalił papierosa. 
Skrzywiłam się na ten widok, bo nie wyobrażałam sobie, że on też czasami popalał. Wypuścił dym ustami.
- Więc dlaczego ty tu jesteś? – kontynuowałam drążenie faktu, że była to toaleta dla kobiet.
- Może miałem nadzieję, że cię tu spotkam? – spytał.
Na dzwięk jego przyjemnego głosu moje ramiona pokryła gęsia skórka.
- Żartujesz sobie chyba – rzuciłam, by rozładować napięcie. 
Roześmiałam się nerwowo, a raczej zachichotałam. Jezu! Na moich policzkach wykwitł rumieniec.
- Nie, chyba sobie nie żartuję – rzekł, po czym zeskoczył z blatu i zgasił papierosa w umywalce. 
W innych okolicznościach wkurzyłoby mnie to (bo lubiłam czystość). Podszedł do mnie powoli, cały czas patrzył mi w oczy.  Zatrzymał się, gdy stykaliśmy się już prawie, ale jednak jeszcze nie... Znów mogłam wyczuć, jak między nami tworzyły się ładunki elektryczne. Jego wzrok był magnetyczny i obezwładnił mnie w jednej sekundzie. A później zamknęłam oczy...
*** 
Wszystko się we mnie gotowało, gdy szybkim krokiem zmierzałam w stronę ogrodu. Wąska sukienka i wysokie obcasy znacznie utrudniały poruszanie się, ale ja uporczywie zmierzałam przed siebie.
 - Magda, poczekaj! – usłyszałam głos Maćka z oddali. 
Nie oglądając się nawet o cal, przyśpieszyłam kroku. Byłam pewna, że jeśli zwolnię, to mnie dogoni. Szybko przebrnęłam przez gęste krzaki róży i znalazłam się obok fontanny. Panowała tam ciemność, a jedynym źródłem światła był księżyc. 
Usiadłam pośpiesznie na marmurowym brzegu, był chłodny i twardy, a cichy chlupot wody zagłuszał mój głośny oddech. Skuliłam się na tyle, na ile mogłam i zastygłam w oczekiwaniu. Miałam nadzieję, że mnie nie znajdzie, bo nie miałam najmniejszej ochoty na dalszą rozmowę. Złość, jaka się we mnie kumulowała, nie pozwoliłaby mi spokojnie konwersować i zapewne Maciej wyszedłby z tego ciężko podrapany. Słyszałam jak biegł, nie mogłam jednak go zobaczyć, gdyż widok przesłaniały mi róże. Już wydawało mi się, że minął miejsce, w którym siedziałam, ale pomyliłam się - kilka sekund później przeskoczył przez krzaki, a ja momentalnie wstałam. 
Szykowałam się już do ucieczki, ale oceniłam, że nie mam szans, stanęłam więc twarzą do niego i założyłam ręce na piersi. Podbiegł do mnie zdyszany, zgubił już marynarkę, a krawat miał niedbale przewieszony na szyi. Prawie parsknęłam śmiechem na ten widok.
 - Dlaczego mi uciekasz? – spytał z wyrzutem w głosie, opierając dłonie na kolanach. 
Uniosłam brwi – jeszcze miał czelność pytać? Patrzył na mnie wyczekująco, a ja miałam coraz większą ochotę go uderzyć - za to, że był wobec mnie taki bezczelny. Za całokształt. Widząc, że nie spieszę z odpowiedzią, wyprostował się i ruszył w moją stronę.
 - Ani kroku dalej! – ostrzegłam go, jednak mój głos, jak na złość, przybrał bardzo cienką barwę i Maciek nawet nie zwrócił uwagi. 
Cofłam się do tyłu, a moje uda natrafiły na brzeg fontanny. Odwróciłam głowę i zaklęłam pod nosem, nie miałam jak uciec. Od strony zajazdu dobiegała głośna muzyka, wszyscy na pewno świetnie się bawili, a Kuba razem z nimi. Zrezygnowana, usiadłam i spiorunowałam go wzrokiem. Przysiadł obok mnie. Odsunęłam się szybko i odwróciłam głowę, jak obrażone dziecko. Maciek chwycił mnie za nadgarstek i przysunął do siebie. 
 - Chyba musimy porozmawiać – powiedział cicho, patrząc mi w oczy. 
W jego głosie mogłam wyczuć napięcie, ale ani śladu skruchy – a miał czego żałować!
 - Jeśli chcesz mnie przeprosić, to śmiało! – warknęłam, wyswobadzając dłoń z jego uścisku. Ku mojemu zdziwieniu parsknął śmiechem.
 - Co cię tak śmieszy? - spytałam poirytowana.
 - Nie mam zamiaru cię przepraszać - powiedział, wciąż uśmiechnięty – bo wcale nie żałuję tego, co zrobiłem.
Moje oczy chyba nigdy nie rozszerzyły się bardziej, niż w tamtym momencie. Byłam bliska wybuchu!
 - Co…? - wrzasnęłam.
 - To, co słyszałaś - odpowiedział spokojnie, jednak zniknął mu z twarzy ten pewny siebie uśmiech.
 - Pocałowałeś mnie!
 - Chcę to zrobić jeszcze raz – powiedział, po czym przysunął się do mnie tak blisko, że poczułam jego zapach, zmieszany z wonią alkoholu, którym się uraczył w nadmiarze. 
Złapał mnie ręką w pasie i drugi raz tego wieczora jego usta wpiły się w moje. Jęknęłam cicho i oparłam dłonie na jego ramionach, próbując go odepchnąć, jednak był zbyt silny. Jego pocałunek był agresywny i niemal bolesny, dlatego wyrywałam się, ale to tylko bardziej go rozjuszyło. Poddałam się w końcu z myślą, że albo ktoś nas nakryje, albo wreszcie mu się znudzi. W tym samym momencie poczułam, że niebezpiecznie przechylam się do tyłu, poza brzeg. 
  - Mmmmm... - próbowałam go ostrzec.
Po kilku sekundach leżeliśmy już w wodzie. Nie dość, że tylko ja zanurzyłam się cała, a on jedynie zmoczył sobie spodnie, to jeszcze bezczelnie stał i gapił się na mnie, zachodząc się ze śmiechu. Nawet nie pomógł mi się podnieść! Woda była lodowata! Ściekała po mojej nowej sukience i całkowicie rujnowała mi fryzurę. Czułam też jak mój makijaż spłynął po twarzy, a włosy przykleiły do pleców.
 - Nienawidzę cię, ty... ty Kocie! – ryknęłam rozwścieczona, po raz pierwszy zwracając się do niego po nazwisku. Zrobił zadowoloną minę - jak kot, który złapał sobie myszkę.
 - Wiem, dlatego tak mnie to kręci - odgryzł się.
Niewiele myśląc, rzuciłam się na niego, tak, że oboje znów runęliśmy do wody. Tym razem on też był cały mokry. Zadowolona z siebie podniosłam się i patrzyłam, jak wstawał - koszula przykleiła mu się do ciała, a włosy, które jeszcze przed chwilą miał idealnie ułożone w pozorny nieład, oklapły smętnie. Przeczesał je palcami, po czym spojrzał w dół na swoje ubranie, a potem znów na mnie. Wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby i powiedział rozbawiony: 
 - Nie ma co, państwo młodzi wpadną w szał, gdy zobaczą, że olewamy ich wesel
i bierzemy kąpiel w fontannie!
Miał rację – dopiero wtedy przypomniałam sobie, że musieliśmy przecież wrócić na przyjęcie.
 - To wszystko przez ciebie! – podeszłam do niego i dźgnęłam go palcem w pierś. 
 - Myślę, że było w tym też trochę twojej winy, złotko - stwierdził trzeci głos.
Maciek szybko odwrócił się, a ja wyjrzałam zza niego, przerażona.  O nie!




Kuba
*****  
Zdradzili mnie. Zdradzili...                                                                                                      


                               

  
 
  
           

25 komentarzy:

  1. Czekałam, czekałam i się doczekałam! Dziewczyno,ja chyba nie zasnę,bo tak przeżywam to,jakby wszystko działo się naprawdę. Od razu wiedziałam,ze pod prysznicem to Kubusia na pewno nie zobaczymy. Myslalam,ze Maciek sie na nia tam rzuci,ale jednak sie opanowal. I ciekawe jak dlugo obserwowal wszystko Kuba i co zdołał usłyszeć.Jedno jest pewne,jak kiedys skonczysz to opowiadanie,to ja nie przezyje ; D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że czekałaś i się nie zawiodłaś:)
      Oj, Kuba będzie miał wielki żal, bo... :P Zresztą przekonasz się sama:)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. O boże!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Miałam iść spać! Wchodze na tumblr'a i co widzę!
    Piąty rozdział!
    Skoczkowa (mogę po imieniu czy zostajemy tutaj przy ksywkach?) szalejesz nam teraz?!
    Scena z burzą genialna, dobrze rozpracowana!
    Potem akcja w łazience! Muahahaha myślałam, że padnę!
    Faktycznie Magda się nieco uspokoiła. Maciek też, ale tak trochę ,trochę. pyskaty jak zawsze i skory do żartów.
    Za to końcówka!!!!!!!!!!!!
    Kuba!!!!!!!!!! Zdradzili cię masz rację, kochany, masz rację, zdradzili ;(
    Nie wiem jak ja teraz zasnę, chyba otworzę plik w Worda i zacznę pisać! Przez ciebie, to niż, ze wstanę nietomna do pracy xD
    Pozdrawiam i buziaczki i duuuuużo weny moja droga! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz po imieniu, możesz:)
      Kubuś... zdradzili go, ale... :D
      Nie polecam pisania po nocach, pòzniej śnią
      się ròżne głupoty:P
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Aż nie wiem co napisać :D Part świetny! Mam nadzieję, że pociągniesz opowiadanie jeszcze na kilka kolejnych rozdziałów. Szkoda byłoby się z nimi rozstawać. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz:)
      Planuję jeszcze dwa rozdziały, trzy w ostateczności,
      a później nowa historia:)
      Pozdrawiam:*

      Usuń
  4. Part był świetny :) Gdzie Ty się nauczyłaś tak pisać? :D Scena z burzą - po prostu cudeńko. Madziula w ramionach Maćka. Przecież to nie możliwe. Hahahaha akcja w łazience mnie powaliła. Trzeba przyznać, że bohaterka wyczuła odpowiedni moment :D No i wesele i informacja o ciąży Anki. Reakcja Magdy mówi sama za siebie. Mało tego końcówka była rewelacyjna. Biedny Kubuś, dokładnie zdradzili go :( Zauważyłaś, że większość ciekawych scen rozgrywa się w tym rozdziale w łazience? :D Pozdrawiam i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łazienka to moja ulubiona część domu, spędzam tam dużo czasu (nie tylko sprzątając:P)więc może faktycznie mam jakieś zboczenie:D
      Hahaha tak pisać? Piszę prosto, to co myślę i jednym się może spodobać innym nie, ale cieszę się, że moja pisanina przypadła do gustu:)
      Kubuś zdradzony, ciekawe co zrobi, nie? Hmmm...
      Burze to moja fobia - okrutnie się ich boję:/ Sama chciałabym takiego Macieja, żeby mnie obronił, ale chwilowo się nie zjawia:D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Loffciam Cię ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O ku*wa.
    Taka była moja reakcja jak rozdział się skończył, jak przeczytałam słowa wypowiedziane przez Kubę. No nie.
    Po pierwsze zajme się Maćkiem.
    Coś ty mu zrobiła?! Po ostatnim rozdziale myślałam, że miną całe wieki i ery geologiczne zanim on się choćby raz miło odezwie do Magdy, a tu takie coś! Takie coś! Matko boska. Nie doć,że ją całuje, z uczuciem, jak można sądzić,to jeszcze przyznaje się sam przed sobą, że jest w niej zakochany! On jest zakochany! O_O umarłam.
    Po drugie Kuba. Taka byłam szczęśliwa,że dostał szansę wzięcia udziału w konkursie, że między nim i Magdą wszystko dobrze, że ona nawet już nie stara się o Maćka, tylko próbuje unormować swój zwiazek z Kubusiem. I wszystko było tak pięknie.
    a tu za przeproszeniem dupa.
    Jestem zła na Macka. wyprowadził mnie z równowagi tym swoim zachowaniem z tego rozdziału. Aż nie wiem co mam sobie o nim myśleć? Jak go oceniać? Tak się wszystko pokomplikowało, że masakra.
    A Magda... hmm, probuję ją zrozumieć, postawić się z jej sytuacji. Jednocześnie można jej zazdrościć, ale i współczuć. Ma dziewczyna przerąbane.
    A jeśli chodzi o wątki humorystyczne, to jak zawsze pierwsza klasa. Śmiałam się jak głupi do sera, po tej łazienkowej akcji^^
    Czekam niecierpliwie na kolejny, oby był znów tak szybciutko! :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w Macieju mieszkają dwie osoby - taki skurwiel, który ma chęć niszczenia wszystkiego, co mu nie spasuje i urodzony Romeo. Szkoda tylko, że ta lepsza połówka pojawi się dopiero na końcu, teraz wróci Maciej w wersji bad:P
      Kubunia nie podda się bez walki, choć przecież zdradzili go...
      Madzia próbowała, starał się wyrzucić Macieja ze swojej głowy, ale... klops. Ja się jej nie dziwię:D
      Następny part się pisze na zmianę z rozdziałem na Krótkiej historii, więc zapewne dodam obydwa jutro:)
      Pozdrawiam:*

      Usuń
  7. Wiem, co czuje Magda, też panicznie boję się burz, sama myśl o burzy przyprawia mnie o gęsią skórkę! Brrrrrr! Dobrze, że miała kogoś w pobliżu, chociaż niekoniecznie musiał być to szanowny Maciej ;d chyba po prostu jestem team Magda - Kuba, sorry :D
    Akcja w fontannie - fenomenalna! I teraz tylko ten nasz biedny, zraniony Kubaniek, achhhhh, czekam na następny! Pisz szybciutko! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz tak samo, jak ja. Gdy tylko widzę burzową chmurę moje ręce zaczynają żyć własnym, osobnym życiem, a w ich ślad idą zęby i telepię się okropnie.
      Team Magda-Kuba zagości w kolejnym rozdziale:)
      Nie wiem co ja mam z tymi fontannami, prysznicami, chyba coś jednak ze mną nie tak:D
      Pozdrawiam:*

      Usuń
    2. Łaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, to ja czekam z niecierpliwością!

      Usuń
  8. Cudddddddddddowny rozdział, uwielbiam sposób w jaki piszesz, tak bezpretensjonalnie, lekko, opisy wciągają a nie męczą jak w przypadkach niektórych opowiadań ;) nie chcę Ci pisać, że ideał, żebyś za bardzo nie osiadła na laurach, ale sądzę (może naiwnie, bo przecież się nie znamy), że jesteś bardzo miłą i ciepłą osóbką, dla której takie szczere słowa pochwały znaczą bardzo wiele ;) Tak więc, nie znając Cię, acz wnioskując po sposobie pisania i wypowiedziach do nas, czytelników, naprawdę mówię Ci, wierz w siebie, pisz jeżeli czujesz się wtedy spełniona i czuj się tutaj jak wśród przyjaciół, bo, kurczę, miałam kiedyś taką rudowłosą przyjaciółkę ale żałuję, że nie byłaś nią Ty, bo zapewne przyjaźniłybyśmy się nadal!
    Mam nadzieję, że nie uznałaś mnie za jakąś psychiczną po takich wyznaniach :D Pisz dalej, bo jestem autentycznie uzależniona od Twojego pisania (nie zapominaj też o summer story) i pisz kolejne opowiadania. Ja trzymam kciuki i przesyłam duuuuuuuuuuuuuużo pozytywnej energii ;*
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, bardzo się cieszę:*
      Ewka jestem, miło mi:D Żebyś wiedziała, że na pochwały to ja jestem łasa jak kot na mleczko:P
      To, że tu trafiłam, było najlepszym zbiegiem okoliczności w moim dotychczasowym życiu:) Fajnie kontaktować się (chociażby tylko przez sieć) z takimi miłymi osobami jak Ty i inne dziewczyny, które tu wpadają:*
      Piszę dla Was i ważne są dla mnie wszystkie Wasze opinie, nawet te negatywne (których mi oszczędzacie)bo dzięki temu z każdym słowem to pisanie się poprawia.
      Także - piąteczka, koleżanko!:D Polecam się na przyszłość:)

      Usuń
    2. Heeeeej, teraz musisz się przyzwyczaić, będę walić na Ty :D
      M.

      Usuń
  9. Hej! Piszę tu, bo mam dość nietypową prośbę :D
    Na tej oto stronie na facebooku https://www.facebook.com/swiat.skokownarciarskich.7
    pojawiła się informacja, że autor strony przygotowuje filmik urodzinowy dla Maćka Kota. Należy zrobić sobie zdjęcie z kartką w ręku, a na kartce mogą być życzenia urodzinowe, albo jakiekolwiek słowa, które chcemy do Maćka skierować. Niestety jest nas tylko 6, więc na gwałt poszukuję kogoś jeszcze. Może jesteś zainteresowana? Jesli tak, to pisz do autora strony na facebooku. Czas: do końca przyszłego tygodnia :)
    Z góry dzięki :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Koocham twojego bloga ^^ Naprawde on jest niesamowity :) To jak opisałaś Maćka jest intrygujące, pierwszy raz spotykam się ze skoczkiem w wersji bad boy :) Ze zniecierpliwością czekam na następny. Ciekawe jak ho zakończysz, życze weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój bad boy Ci się spodobał i mam nadzieję, że prawdziwy Maciej nigdy się nie dowie, że taka wersja jego samego krąży w sieci, bo pójdę siedzieć:D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Kiedy będzie szósteczka??Bo już nie mogę się doczekać:)
    Basia

    OdpowiedzUsuń