Kuba
*****
Zdradzili mnie. Zdradzili... cholerni bracia Miętus!
Zdradzili mnie. Zdradzili... cholerni bracia Miętus!
Nigdy nie ufaj kumplom, gdy w grę wchodzi wódka - zawsze to mówiłem. Patrzyłem to na jednego, to na drugiego i oni... po prostu sobie spali. Krzysiek złożył głowę na parapecie, a jego pozbawione butów stopy wylądowały gdzieś między salaterką, a dzbankiem z wodą. Grzesiek chrapał donośnie, tuląc się do mojego ramienia. Coś ciepłego przenikało materiał mojej koszuli w miejscu, gdzie były jego usta - miałem nadzieje, że nie była to ślina! Przerażonym wzrokiem uciekałem na boki, bo coraz więcej ludzi gapiło się na nas.
- Przyszedł z dziewczyną, a prowadza się z takimi niewyszumianymi... - dobiegł mnie pełen nagany szept. - Dziewczę dobrze zrobi, gdy go zostawi!
Na moje oko (a raczej ucho) pochodził od wiekowej staruszki, która z uporem maniaka obrzucała nas spojrzeniami i wyglądała, jakby miała zamiar splunąć na posadzkę z pogardy. Zajrzałem do mojej literatki - była pełna wody mineralnej. Zrobiłem to celowo, nie chciałem się upić po raz kolejny, bo moje Madziejątko... No właśnie, gdzie ona się podziewała? Nigdzie nie widziałem też Maćka, a i Anka zaginęła. Dawid tańczył wolnego, a w jego ramionach tonęła Sylwia. Nie zauważali chyba nikogo wokół siebie. Gdy tak im się przyglądałem, to mi też zachciało się... tańczyć.
Głowa Grześka głucho stuknęła o ławkę, ale się nie obudził. Wyszedłem z sali, a na zewnątrz przywitała mnie ciepła noc. Schyliłem się, by zawiązać but, a ten seksowny stukot szpilek na bruku rozpoznałem od razu.
- Kochanie?
Magda rzuciła się w moje ramiona z siłą, która prawie zwaliła mnie z nóg. Odzyskałem równowagę. Była cała przemoczona i drżąca, a jej ciało cuchnęło wodorostami.
- Co się stało?
Chcę do domu, chcę do domu - powtarzała w kółko.
Ktoś musiał zrobić jej jakąś krzywdę. Tylko kto? I w jaki sposób?
Ktoś musiał zrobić jej jakąś krzywdę. Tylko kto? I w jaki sposób?
Magda
*****
Anka uśmiechała się przebiegle, żując gumę.
Anka uśmiechała się przebiegle, żując gumę.
Patrzyła na nas, ręce założyła na piersi, a jej ciemna brew uniosła się wysoko. Wyglądała, jak wredna dziewczyna z amerykańskich filmów. Ciemne oczy zmrużyły się, a jasne zęby błyskały pomiędzy leniwymi mlaśnięciami. Wydmuchała wielki, różowy balon, który pękł natychmiast, a później wypluła gumę na trawę.
- Wiedziałam! - zawołała triumfalnie. - Można było w was czytać, jak w gazecie! Jesteście tacy żałośni... - skrzywiła się, obdarzając nas pogardliwym spojrzeniem.
- Niczego nam nie udowodnisz - zaatakował ją Maciek.
Schował mnie za swoimi plecami. Nie próbował zaprzeczać, obracać wszystkiego w żart.
Nie było sensu. Wychylałam jedynie głowę nad jego ramieniem, a on kurczowo ściskał za sobą moją dłoń.
- Pomyślmy - mruknęła brunetka, robiąc skupioną minę.
Sytuacja musiała z boku wyglądać nawet śmiesznie - nasza dwójka wciąż stała wewnątrz fontanny, woda sięgała mi do połowy ud.
- Masz rację, niczego nie udowodnię, ale też nie miałam takiego zamiaru - zawiesiła głos.
- Nie? - Ton Maćka był bardziej, niż lekko zdziwiony.
- Po co? Nie interesuje mnie to, czy Kuba dowie się, że przez cały czas dorabialiście mu rogi... - zaczęła zjadliwie, celowo głośno wypowiadając ostatnią część zdania.
Wciągnęłam głęboko powietrze, by zaprzeczyć jej słowom, ale pierwszy odezwał się Maciek.
- To wcale nie było tak, dobrze o tym wiesz... - zawahał się, a ja spojrzałam na niego, zdumiona.
Zwierzał się jej, czy jak? Ta rozmowa robiła się coraz bardziej ciężka i absurdalna.
- A jak było? Zastanówmy się - to o niej mówiłeś, że doprowadza cię do szału swoim udawaniem niewinnej sierotki, byle tylko wprosić się w łaski twojego brata - mówiąc to, przeniosła wzrok na mnie - czy raczej to, że na pewno wydrze od niego kasę i zniknie, gdy tylko się nim znudzi? Aha, czekaj, czekaj, bo to wszystko było o tobie, ty naiwna kretynko - zakończyła, wyliczając na palcach, prosto w moją twarz.
Otworzyłam usta, ale nic się z nich nie wydostało, ani oddech, ani jęk zawodu.
- Anka, przestań - warknął Maciek.
Odtrąciłam jego dłoń, a słone łzy zapiekły mnie mocno, ale je zdusiłam, zanim zdążyły popłynąć po policzkach.
- Ojej! Nie będziesz chyba płakać, wiejska sierotko? - zaskomlała Anka, a później w głos roześmiała się, a jej śmiech niósł się echem w moich uszach, gdy w pospiechu wyskoczyłam z fontanny i uciekłam przed siebie.
Kuba
*****
Wróciliśmy do mieszkania, a ona nadal nie wyjaśniła mi niczego.
Szczerze? Miałem tego dość! Coś działo się między nami i nie było to nic dobrze rokujacego na przyszłość. Czułem się dziwnie. Oddałem tej dziewczynie wszystko - serce, duszę, a gdyby zażądała - oddałbym też nerkę lub inny organ! Choć do niektórych byłem bardzo przywiązany...
Gdy wpadła mi w ramiona, cała przemoczona i roztrzęsiona, bałem się, że ktoś ją napadł, zrobił krzywdę. Powiedziała, że nie. Bolała ją tylko głowa. Pewnie dlatego też pływała
wcześniej w sadzawce, bo cała jej sukienka oblepiona była jakimiś
glonami. Rozumiałem bardzo dobrze, co oznaczały spontaniczne odpały, ale
litości - nie na weselu! Nawet nie pożegnaliśmy się z nowożeńcami.
Usiadłem na kanapie, bo chciałem dać jej czas, by się w spokoju przebrała. Gdy wyszła z łazienki po kwadransie, miała mokre włosy, ale całe szczęście już po kąpieli. Chciałem ją przytulić, ale nie wtedy, gdy czuć było od niej żabami. Usiadła przy mnie i oboje zapatrzyliśmy się na swoje stopy. Wzór na dywanie też był niesłychanie absorbujący w tamtym momencie. Musiałem przerwać ciszę.
- Powiesz mi o co chodzi? - spytałem cicho, kładąc jej dłoń na kolanie.
Dziwny impuls przeszedł przez moje ciało, gdy dotknąłem jej rozgrzanej skóry. Skup się, idioto! Wzdychała kilka razy, otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zamknęła je, zrezygnowana.
- Bo wiesz... - zacząłem znów, ale wpadła mi w słowo. - Ja... - również zamilkła.
Uśmiechnąłem się, bo ciężko było mi się na nią gniewać.
- Ty pierwsza.
Uniosła te swoje oczęta, a mnie całkowicie pochłonęło piękno jej prostych rysów twarzy.
- Zakochałam się w Maćku - poinformowała mnie, a jej mina była poważna, jakby ogłaszała mi, że usunięto skoki z dyscyplin olimpijskich.
Ryk śmiechu, który skumulował się w moim wnętrzu, zerwał tamy i po chwili zwijałem się już, kładąc na kanapie. Gdy rozbolał mnie brzuch, a łzy skapywały po policzkach, uspokoiłem się. Jej wyraz twarzy nie uległ zmianie - powinna pójść na jakiś casting, byłaby świetną aktorką!
- Ok, a teraz na serio - parsknąłem, ocierając oczy.
- Mam mętlik w głowie - szepnęła.
Jej ton dziwnie uświadomił mi, że byliśmy sami, a w pomieszczeniu paliła się tylko mała lampka na parapecie. Jej szyja była kusząco odsłonięta, a bił od niej ciepły, cudowny zapach. Aż zacząłem się wiercić.
- Dlaczego? - spytałem, próbując skupić myśli.
- Bo traktujesz mnie jak siostrę, a nie swoją dziewczynę - stwierdziła.
Co? Znów myślałem, że żartowała,
ale tym razem mogłem wyczuć, że jednak nie. Nie chciałem się kłócić,
jednak kompletnie nie wiedziałem o co jej chodziło. Miała jeden z tych
"gorszych" dni, czy co?
- Wybacz, ale musisz mi to rozwinąć, bo nie kapuję, kochana - zaśmiałem się przyjaźnie, na co ona cała się zjeżyła.
Później było już tylko gorzej. Zaczęła wrzeszczeć, histeryzować. Zrozumiałem z tego, że miała dość. Ale czego? Chciała żebym traktował ją jak facet. Ale jak niby? Gestykulowała nerwowo, jej policzki zalał rumieniec. Przewinęły się imiona Maćka i Anki. Dawidowi i Sylwii też się oberwało. Siedziałem tylko i patrzyłem na to. Ręce mi opadły.
- No to co mam zrobić, do cholery? - spytałem głośno, gdy zaczerpnęła powietrza.
Od razu żałowałem, że użyłem brzydkiego słowa - z szacunku do kobiet, unikałem tego jak ognia. Gdy się odezwała ponownie, całkowicie się usprawiedliwiłem - moje przekleństwo to był pikuś.
- Zrób coś! Cokolwiek! Zdenerwuj się, rzuć czymś! - pisnęła, wymachując dłońmi.
Coraz bardziej się denerwowałem.
- Co ci to da? Czego ode mnie chcesz? - ryknąłem, podnosząc się z kanapy i podchodząc bliżej.
Nie przestraszyła się wcale. Także się podniosła.
- Czego byś nie zrobił, będzie lepsze od tego
co przeżywam! Wszystko mi się miesza, ratuj mnie! Pocałuj, przygnieć do
ściany! Nie jestem delikatną dziewczynką, za którą mnie masz! Bądź facetem, daj mi poczuć, że żyję! - wyrzuciła z siebie na jednym wdechu, a później umilkła.
Spuściła wzrok jakby się zawstydziła własnych słów. Wytrzeszczałem oczy. Pierwszy raz w życiu byłem świadkiem takiej przemowy. Słowa zostały wypowiedziane. To była moja wina, byłem ślepy... Zacisnąłem mocno pięści. Czy wydałem jej się wystarczająco męski? Do licha z tą kobietą!
Z
furią chwyciłem ją w objęcia, a ustami wpiłem się w jej. Westchnęła
zaskoczona, ale po chwili odpowiedziała mi na pocałunek. Dyszeliśmy, a
nasze zęby uderzały o siebie, gdy bez żadnej delikatności wręcz pożerałem jej wargi.
- Nareszcie - jęknęła. - Zapomnę...
Gdybym był przytomniejszy, na pewno zainteresowałoby mnie o czym tak chciała zapomnieć. Ale nie byłem. Całkowicie mi to odpowiadało. Poszedłem na całość - chciała brutala? Obecny! Moje dłonie zjechały szybko w dół jej pięknych pleców i palcami ścisnąłem jej pośladki. Były cudowne! Z całej siły popchnąłem ją na kanapę, a ta odjechała kawałek. Po chwili rzuciłem się na Magdę, nie martwiąc się czy nie połamałem jej żeber. Chciała faceta - dostała.
- Wywołałaś wilka z lasu! - wychrypiałem, zdzierając z jej ramion szlafrok. - Teraz ci pokażę! Ja ci dam Maćka... - dodałem karcąco, nawiązując do jej wcześniejszego żartu.
I to byłoby na tyle. Po chwili znieruchomiała pode mną, później szarpnięciem zwaliła mnie na podłogę i uciekła z głośnym płaczem. Podparłem się na łokciach, ale nie wstałem.
- Ta baba mnie wykończy! - stęknąłem w ciemności.
Magda
*****
Zacisnęłam dłoń na poduszce leżącej obok.
Zacisnęłam dłoń na poduszce leżącej obok.
Moja komórka z trzaskiem uderzyła o blat stołu, ciśnięta z furią o jaką bym się nawet nie podejrzewała. Byłam zła, bardzo bardzo zła. Kuba nie powinien tak się zachowywać... Wiadomość, którą od niego otrzymałam była krótka i rzeczowa: musiał zostać na jakimś ważnym zebraniu, z naszego wieczornego wyjścia nici. Przepraszał. Przesyłał buziaki. Wciąż pewnie był wkurzony, bo zachowałam się jak idiotka po weselu. Ale mijał już tydzień, do licha!
Wstając wygładziłam sukienkę. Moja twarz była pokryta idealnym makijażem, specjalnie na planowaną od dawna randkę z moim chłopakiem. Włosy delikatnymi falami opadały na plecy - wyglądałam super! Co z tego? Dotarło do mnie, że musiałam wyskoczyć z kiecki, zmyć maskę, którą tak starannie nakładałam, a włosy zebrać w zwykły kucyk. Później mogłam już całkowicie pogrążyć się w rozpaczy.
Zdążyłam nalać odrobinę mleczka na płatek kosmetyczny, gdy rozległ się dzwonek przy drzwiach. Wzruszyłam ramionami - prawdopodobnie był to ktoś do Maćka. Już prawie przetarłam oko kosmetykiem, gdy ponownie zadzwonił dzwonek. Tym razem zirytowałam się, bo wydał mi się bardzo natarczywy. Może to Kuba chciał sobie ze mnie zażartować? - przeleciało mi przez myśl, gdy szłam przez korytarz. Żartowniś jeden!
Klucz przekręcany w zamku oczywiście kilkakrotnie się zaciął, a ja z nerwowym uśmiechem na wargach uchyliłam drzwi. To nie był Kuba. Całkowicie na miejscu była też moja pierwsza myśl na widok osób stojących w progu. Co do licha? Ujrzałam przed sobą Sylwię i... Ankę.
- Helloł, Lena - wybełkotała ta pierwsza, zataczając się lekko na niebotycznie wysokich obcasach.
Użyła skrótu od mojego pełnego imienia, co mnie bardzo zdziwiło. Nikt się tak do mnie nie zwracał, oprócz mojej mamy - tyle, że ona bywała raczej trzeźwa, a Sylwia była od tego tak daleka, jak odległość jej pięt od ziemi. Buty na jej stopach były z rodzaju tych, które oprócz gigantycznego słupka posiadały sporą platformę. W tamtym momencie naprawdę podziwiałam, że w ogóle mogła stać, nie wspominając już o chodzeniu.
- Ładnie wyglądasz - stwierdziła, pakując się do środka, po czym czknęła lekko i podała mi butelkę wina. - Mam urodziny.
Wciąż zaskoczona stałam w drzwiach i gapiłam się na drugą dziewczynę. Nadal żywo pamiętałam tamten weselny wieczór. Zdecydowanie nie wybaczyłam jej jeszcze wszystkich wypowiedzianych wtedy słów. Spojrzała na mnie, a w jej oczach widać było coś na kształt skruchy.
- Mogę? - spytała, dłonią wskazując do wnętrza mieszkania.
Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć, więc wzruszyłam tylko ramionami. Skoro musisz - pomyślałam. Zamykając za nimi drzwi westchnęłam. Nie tego się spodziewałam...
Rozsiadły się wesoło, były w wyśmienitym humorze - efektownie ubrane i podchmielone. Czułam się w ich obecności niska i byle jaka. Spięłam się cała i trochę zamknęłam w sobie, siadając na kanapie. Czego mogły ode mnie chcieć?
- Gdzie masz lampki? - zapytała Sylwia, wskazując na butelkę, którą mi wcześniej wręczyła.
- Eee...
- Dobra, sama znajdę - stwierdziła, widząc moje wahanie, po czym zniknęła w kuchni. Wróciła z trzema szklankami.
- Zapomniałam, że mieszkasz z facetami. Oni nie uznają normalnych naczyń.
Kolejno napełniła szklanki po brzegi. Płyn miał piękną, czerwoną barwę i słodko pachniał. Nagle poczułam ochotę, by zanurzyć w nim usta. A może i całą twarz. Kuba mnie wystawił...
- Moje zdrowie! - Sylwia uroczyście uniosła szklankę i zanim ja zdążyłam upić chociażby łyczek, ona ocierała już usta.
Sytuacja była trochę szalona i absurdalna - piłam wino z dwoma dziewczynami, jedną z nich lubiłam i znałam w miarę dobrze, za to do drugiej pałałam uzasadnioną nienawiścią.
- Co was do mnie sprowadziło? - spytałam wreszcie.
- Przechodziłyśmy sobie właśnie i tak jakoś... - Sylwia nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa, a ja już wiedziałam, że kłamała.
- Wysłał was Dawid, a jemu z kolei polecił to Kuba - strzelałam spostrzeżeniami jak z pistoletu. - Ty - dodałam, patrząc z naganą na Sylwię - nie masz dziś urodzin.
Wypuściła powietrze przez zęby i przewróciła oczami.
- Skubana jesteś! - stwierdziła z podziwem.
- Nie trzeba mieć magistra żeby się domyślić - mruknęłam.
Spuściłam wzrok na kolana, nerwowo obracając szklankę w dłoniach.
- Oni naprawdę mają ważne zebranie - poinformowała mnie Anka.
Moja głowa szarpnęła w górę i natychmiast obrzuciłam ją krzywym spojrzeniem.
- A mówisz mi to, bo...?
Chciałam jej pokazać, że nią gardziłam i była niemile widziana w moim mieszkaniu. Podczas nieobecności Maćka nie powinna mieć w ogóle wstępu.
- Nie chcę żebyś kłóciła się ze swoim chłopakiem - odparła całkiem szczerze.
- Niby co cię to obchodzi? - wykłócałam się.
Śmiała wtrącać się między mnie i Kubę, jakby mało namieszała wcześniej.
- Nic, wyluzuj! - poprosiła, a ja tylko się zjeżyłam. - Wiem, że mnie nie lubisz, nie dziwię ci się - zaczęła, przewracając oczami, a w jej ustach mignęła mi guma do żucia i natychmiast wspomniałam akcję w fontannie.
Moje palce wpiły się w materiał sukienki.
- Musisz jednak wiedzieć, że tamtego wieczora, gdy cię obrażałam, miałam ukryty cel.
Prychnęłam i założyłam drżące z oburzenia ręce na piersi.
- Ani się waż o tym mówić... - podniosłam głos o jeden ton za dużo, ale przerwała mi Sylwia.
- Wiem już wszystko - zwróciła się do mnie. - O tobie i Maćku. Rozumiem, więc nie musisz się martwić. Nie powiem nikomu.
O mało nie wyszłam z siebie. Ta sprzedajna szmata jednak się komuś zwierzyła!
- Ale... ale... - zaniemówiłam, wodząc wzrokiem od jednej do drugiej.
- Wytłumaczę ci to bardzo prosto: trzymaj się od Maćka z daleka - rozkazała Anka, a moje oburzenie zamieniło się w prawdziwą furię. Jak w ogóle śmiała...
- Bo chcesz go dla siebie? - wrzasnęłam. - Przecież jesteś w ciąży z innym!
Tamta spojrzała na mnie poważnym wzrokiem, a ja w jakiś sposób zrozumiałam, że powie mi prawdę.
- Nie, bo jest dużo rzeczy, których o nim nie wiesz... a w ciąży już nie jestem, jeśli cię to zainteresuje.
***
Jakąś godzinę później siedziałyśmy w pubie.
Nie miałam pojęcia jak i kiedy się tam znalazłam - kończyłyśmy kolejną butelkę wina. Lampka po lampce, a ja czułam się coraz bardziej błogo i beztrosko. Wszystkie smutki, jakby zepchnięte w ciemną otchłań mojego umysłu, przestały istnieć. Wolna od wszelkich złych myśli, cieszyłam się chwilą.
- Przykro mi z powodu twojego... twojej ciąży - zwróciłam się do Anki po raz kolejny.
Wyjaśniła mi wszystko - całą smutną prawdę. Pierwszy raz w życiu miałam do czynienia z dziewczyną, która poddała się aborcji. Nie ogarniałam i nawet nie próbowałam tego zrozumieć.
- Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, miałam zamiar złapać na dziecko Maćka - poinformowała nas.
Zamurowało mnie, a Sylwia wydawała się być całkowicie spokojna. Anka, widząc moją minę, sprostowała:
- Nie zrozum mnie źle. Może nie jestem idealnym człowiekiem, ale nie jestem też potworem. Chciałam to zrobić, bo wtedy... w tamtym momencie byłam w Maćku do szaleństwa zakochana.
Moja stopa ześlizgnęła się ze stopnia, o który ją podpierałam. Złapałam się mocno blatu, by nie upaść. Zakochana? Ona? W Maćku? Wyraz jej smutnych oczu powiedział mi więcej, niż mógłby tysiąc słów. Nie kłamała. Była pijana, tak jak ja, a upojeni ludzie mówią prawdę.
- Postaw się w mojej sytuacji, a zrozumiesz... Nie prowadziłam się wcześniej zbyt porządnie, a to wszystko tylko dlatego, że ja... ja... - jąkała się, a jej oczy dziwnie zmętniały. - Ale później uświadomiłam sobie, że to na nic, bo on nie odwzajemniał moich uczuć. Powiem więcej - wiem doskonale, że jest w kimś nieszczęśliwie zakochany. Nie muszę nic dodawać, prawda?
Zanim dotarło do mnie, że miała na myśli moją osobę, zdążyłam opróżnić resztę mojej lampki. Wino smakowało cierpko w moich ustach.
- Nie wiem co do mnie czuje, ale nie nazywałabym tego miłością - stwierdziłam oschle, wspominając wszystkie przykrości, których doświadczyłam z jego strony.
- Faceci nie kochają czysto i prosto, jak my - wyjaśniła Sylwia, klepiąc mnie po ramieniu.
- A już szczególnie tacy, jak Maciek. On jest
skomplikowany i trudny, ale pomimo całego, doskonałego aktorstwa,
czytałam w jego twarzy jak w książce już od początku. Pamiętaj, że byłam
postronnym obserwatorem, nie znałam was, ale zauważyłam, że coś było na
rzeczy. Jak to mówią, kto się czubi ten się lubi, czy jakoś tak - dodała z uśmiechem, po czym znów napełniła nasze lampki.
Rozmawiałyśmy sobie tak jeszcze kilka chwil, a ja nagle poczułam jak pełny był mój pęcherz. Przeprosiłam dziewczyny, udając się na poszukiwanie toalety. Klub
był budynkiem sporych rozmiarów, pełnym przeróżnych sal, ciemnych
korytarzy i schodów. Z wielką ulgą przyjęłam fakt, że znajdowałam się na
dobrej drodze - niebieski znak na ścianie informował o położeniu
damskiej łazienki. Wystarczyło bym zeszła po schodach w dół, gdzie
rozciągał się korytarz oświetlony jedynie przytłumionym, neonowym
światłem. Stawiając ostrożnie krok za krokiem powoli pokonałam wszystkie
stopnie. Okazało się, że drzwi znajdowały się na końcu korytarza. Po
drodze mijałam męską toaletę - akurat wychodził z niej wysoki chłopak.
Widziałam go już wcześniej, gdy przyglądał mi się z sąsiedniej loży.
Pamiętałam, że siedział tam z dwoma kolegami i widocznie chcieli zwrócić
na siebie naszą uwagę.
Chciałam
go zgrabnie ominąć, jednak mój przytępiony umysł źle pokierował ciałem.
Wpadłam na gościa, ten złapał mnie za łokieć bym nie upadła i
podtrzymał. Usiłowałam godnie się wyprostować, ale obcasy rozjechały mi
się na śliskiej powierzchni. Chłopak napiął mocną rękę i po chwili
doprowadził moje ciało do pionu. Parsknął przy tym śmiechem. Podniosłam
na niego wzrok, zawstydzona własną niezdarnością. Zdążyłam zauważyć, że
był tak samo przystojny, jak wydawało mi się z daleka. Biła od niego
pewność siebie, choć też był lekko podchmielony, co wyczułam w jego
oddechu.
- Proszę mi wybaczyć - rzuciłam niepewnie, poprawiając ramiączko sukienki, które osuwało mi się po ramieniu.
Wzrok
chłopaka śledził ten ruch, a oczy błysnęły na tle świateł zamontowanych
na ścianie. Dziwnie się poczułam... Nagle zrobiło się tak jakoś ciasno i
głośno, a korytarz był widocznie pusty. W powietrzu unosił się ostry
zapach dymu tytoniowego i damskich perfum. Czym prędzej chciałam się
wycofać. Uśmiechnął się do mnie, pokazując rząd zadbanych, białych zębów
- miał wypracowany firmowy uśmiech - jak Maciek.
Oddalałam
się szybko, a gdy chwyciłam wreszcie za klamkę, odwróciłam się. Wciąż
stał tam, patrząc za mną. W środku było przyjemnie zimno i pusto. Z ulgą
wyszłam z kabiny, a dźwięk wody lejącej się z kranu uspokoił mnie i
zapomniałam co wcześniej wyprowadziło mnie z równowagi. Przypudrowałam
nos, poprawiłam kontur ust czerwoną pomadką i wzburzyłam lekko włosy.
Podobało mi się moje odbicie w lustrze, a także to, że mężczyźni
zwracali na mnie uwagę. Nigdy wcześniej nie czułam się taka piękna, jak
tamtego wieczora. Nie miałam pojęcia, że istniały kreatury, które tylko
czekały, by to kobiece piękno zbrukać.
Wychodząc,
zgasiłam światło. To był mój pierwszy błąd. Korytarz był zupełnie
ciemny, nie licząc nikłego blasku, który bił ze schodów. Od nich
dzieliło mnie kilkanaście kroków. Nie zdążyłam zrobić nawet trzech...
Duża dłoń boleśnie zacisnęła się na moim nadgarstku. Zostałam pchnięta
na ścianę z taką siłą, że moja głowa po uderzeniu w nią, odskoczyła do
przodu, a ja poczułam przejmujący ból. Ktoś unieruchomił mnie w ciasnym
uścisku, a na szyi poczułam obleśny, mokry pocałunek. Ciężki oddech,
gorące cielsko, wielka siła. Szarpałam się, drapałam, gryzłam. Na nic.
Byłam zbyt słaba.
- Czekałem na ciebie - warknął mi do ucha.
Wiedziałam, że był to ten koleś, na którego wpadłam. Bóg mi świadkiem, że nie wyglądał na gwałciciela, a jednak... Dlaczego ja? To się nie dzieje naprawdę... Mamo... - moje myśli galopowały w rytm bijącego szaleńczo serca - Magda, musisz coś zrobić! Walcz!
Telefon w mojej torebce zaczął dzwonić natarczywie,
a Pink śpiewała "daj mi tylko powód...". Nie prowokowałam go, by mnie
zaatakował, jednak zrobił to. Siłowałam się z nim, choć był sporo wyższy
i dobrze zbudowany - furia, przypływ adrenaliny czy ukrywane zasoby
energii? Coś pomagało mi powstrzymywać go z dala od moich ust i majtek.
Nie oddychałam już, a po prostu rzęziłam. Komórka dzwoniła bez przerwy.
Prosiłam bezgłośnie, by jedna z dziewczyn wybrała się na dół.
-
Czemu się tak opierasz? Lubisz udawać niedostępną? Przecież wiem, że
mnie chcesz! - charczał mi do ucha, a ja powstrzymywałam odruch
wymiotny.
Gdy jego dłoń brutalnie szarpnęła za suwak sukienki, który natychmiast pękł, wyjęczałam cicho:
- Proszę...
Nagrodził
mnie kolejnym uderzeniem o ścianę. Ból głowy stał się nieznośny, powoli
traciłam świadomość, kontury zamazywały się. Hałas się wzmagał,
szumiało mi w uszach. Zemdleję... Za jego plecami zdążyłam
zauważyć, że ktoś się do nas zbliżał. Ciemna sylwetka w przytłumionym
świetle. Jego kolano agresywnie rozdzieliło moje nogi.
- Kuba? - jęknęłam błagalnie.
Telefon
przestał dzwonić. Usłyszałam głośne przekleństwo, po czym coś upadło na
ziemię z łoskotem. Biegł, by mnie uratować. To był on - jakimś cudownym
sposobem trafił tam, gdzie trzeba.
- Kuba - powtórzyłam, tym razem z ulgą.
Chwilę później odciągnął napastnika, a ja osunęłam się po ścianie i padłam na zimną
i mokrą podłogę.
- Kuba - kolejny raz jego imię opuściło moje usta.
Ale to nie on mnie ratował. Maciek zamachnął się i mocnym uderzeniem rozłożył faceta na łopatki. Rozpoznałam go po głosie.
-
Zachciało ci się niewinnej dziewczyny, skurwielu? - ryknął, po czym
rzucił się na leżącego. Tamten szybko podniósł się, a szamotanina powoli
przeradzała się w bójkę. Przyciągnęłam kolana do piersi i objęłam je
rękami. Było mi zimno i niedobrze. Czułam do siebie wstręt... Wokół było
ciemno, więc za każdym razem wzdrygałam się, gdy moich uszu dochodził
odgłos uderzeń. Miałam nadzieję, że to nie Maciek obrywał. W tamtym
momencie nie byłam w stanie skupić myśli - chciałam, by było już po
wszystkim.
Kocham go, tak bardzo go kocham!
Znów
głośne uderzenie, jęk bólu i odgłos padania na posadzkę. Maciek obrócił
się w moją stronę i już się zbliżał, gdy mocne szarpnięcie zawróciło go
z powrotem. Zaklął. A później ujrzałam nikły błysk. Nóż! Otworzyłam
usta w przerażeniu, ale niezdolna byłam wydusić chociaż słowa. Gardło
zacisnęło się, a łzy zamazały mi widok. Ostrze cięło powietrze z głośnym
świstem. Zacisnęłam powieki. Szarpanina, a na jej tle najstraszniejszy
odgłos - klingi zagłębiającej się w ciele i głuchy okrzyk bólu.
Oczy
otworzyłam, gdy obaj padali na posadzkę. Ślizgając podeszwami,
dźwignęłam się na nogi. Ciemna plama krwi powiększała się, aż jej
brzegi otoczyły moje buty. Przycisnęłam dłonie do ust i boleśnie gryzłam
palce, choć nic nie równało się z bólem, który rozdarł moje serce. Nie, proszę. Nie. Nie on. Nie w taki sposób. Nie przeze mnie!
- Mój...
Nie dokończyłam. Ciało odmówiło posłuszeństwa i pochłonęła mnie ciemność.
No nie, kończyć w takim momencie! Ale trzyma w napięciu, bardzo :D Nie wiem skąd Maciek się tam wziął, ale całe szczęście. Z niecierpliwością czekam na kolejny, pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńhttp://be-my-lover.blogspot.com/
W takim momencie trzeba kończyć:)
UsuńMaciek się tam znalazł z określonego powodu, który poznacie w kolejnym rozdziale:)
Pozdrawiam:*
Ha, znowu pierwsza. Już miałam czarne myśli,że opuściłaś nas i nie dokończysz tego cudownego opowiadania. Zaskoczyłaś kolejny raz i to mi się podoba. Magda jak zwykle nie wie czego chce. Chociaż nie, ona wie kogo chce-Maciusia <3 Też bym chciała. Śmierć w imię miłości do ukochanej byłaby piękna, ale... to MACIEK ,on nie może umrzeć. Jednak wiem, że pewnie zaserwujesz nam coś co ponownie nas zaskoczy !
OdpowiedzUsuńOj, pozbądź się czarnych myśli:)
UsuńNiestety, natura pozbawiła mnie internetu na kilka dni,
ale już jestem i nadrabiam zaległości:)
Maciuś... no cóż, zobaczymy...
Pozdrawiam!
Bu, jednak nie pierwsza.
OdpowiedzUsuńCześć Wiciu! :D
UsuńKochana!!!!!!!!!!!!1
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że wróciłaś do nas! Bo ja właśnie jestem w trakcie pisania wiesz czego ;) specjalnie dla ciebie! i tylko dla ciebie!
Ty mi piszesz tutaj o gorącym i ciut ostrym tygryskowym wydaniu Kuby i wiesz co ci powiem! Cholernie mi się on spodobał!!!!!! Chcę go takiego częściej, a Magda no cóż, rozumiem jej brak poczucia humoru w tamtej chwili ale kurna sama się prosiła!!!
Maciej ona i dyskoteka i czemu kurna w takim momencie? Co ja mam dalej robić, kiedy ty przerywasz pisanie w najlepszym momencie, a ja chcę więcej?
Ach no tak, mam iść pisać dalej! :)
Dla ciebie wszystko ^^
Pozdrawiam i weny i w międzyczasie dziękuję za komentarz^^
Jestem, jestem:) Tęskniłam za Wami:)
UsuńKuba to już sam nie wie co ma z tą Magdą począć:P
Musiałam przerwać w takim momencie, bo napięcie itp.:D
Tak właśnie, masz iść pisać dalej, bo ja czekam:P
Dawaj, dawaj, nie przestawaj czy jak to tam się mówiło:D
Buziaki i również dziękuję za komcia.
Twój rozdział wgniótł mnie w kanapę bardziej, niż Kuba Magdę w moim rozdziale hehehe:P
Pozdrawiam!
ty mi lepiej emaila daj, bo jak będzie gotowy to gdzie ja to wyślę? Pocztą gołębiową? xD
UsuńWysłałam Ci na Tumblr moją pocztę:)
UsuńDziękuję moja droga! :)
UsuńNie próbujesz chyba właśnie uniepełnosprawnić mojego ulubionego bohatera?! Nie? Tak właśnie myślałam!
OdpowiedzUsuńWięcej dzikiego Kuby poproszę, jak dla mnie może nawet zabawiać się sam ze sobą jeżeli będzie przy tym taki ostry :D
Nie mogłam się doczekać tego rozdziału, oczywiście się nie zawiodłam, dziękuję bo teraz mogę z czystym sercem wrócić do nieszczęsnych powtórek.. ;p
Życzę dużooooo weny, potoku wręcz albo i nawet gejzera pomysłów! ;)
pozdrawiam ;*
Marta
Marto!
UsuńRozwaliłaś mnie tym "jak dla mnie może nawet zabawiać się sam ze sobą jeżeli będzie przy tym taki ostry"! Nie no, już miałam wizję:D
Co z Maciusiem... zobaczymy:)
Dziękuję i polecam się:*
Ucz się, ucz:) Ktoś musi, skoro ja tego nie robię:D
Pozdrawiam!
Bo ja to widzę po prostu! jak Kubuś tam tentego :D
UsuńWierz mi - ja już teraz też:P
Usuńi uczenie poszło się pieprzyć.. ;)
Usuńmiłego wizjowania o Kubie i jego Kubusiu (małym dużym, whatever) życzę :D
Sio i wracaj do nauki!:P
UsuńHahaha jestem wziętą wizjonerką:D
Nie, nie, nie, ja tu przyszłam porozpływać się po raz kolejny nad Maćkiem, który w Twoim wydaniu chyba w każdej wersji jest po prostu idealny, a tutaj takie zakończenie. Nie zgadzam się, aby mu się coś stało, chce go w roli 'rycerza na białym koniu', który z powodzeniem ratuje swoją księżniczkę, a nie jako trupa na środku korytarza. Normalnie tak się ucieszyłam, jak on zaczął już podchodzić do Madzi, wyobraziłam sobie ich - Maciek bohater i ona taka przerażona, skulona, ale uratowana. Widziałam już ją ją weźmie na ręce i wyniesie stamtąd, a tutaj bach i pojawił się nóż, a później jeszcze ta krew. Ona musi być tamtego kolesia, nie zgadzam się na inną ewentualność.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to już drugi odcinek, kiedy zostawiasz nas w takim stanie i o ile ten poprzedni niestety/stety (bo tak szybko dowiedziałam się, że tnie Kubuś ich nakrył) miałam okazję przeczytać dopiero dziś, to teraz będę żyć w niepewności i strachu o życie Maćka, aż do momentu jak się nad nami zlitujesz i dodasz kolejny rozdział.
Wracając jednak do wcześniejszych wydarzeń - choć po takim zakończeniu człowiek po prostu myśli tylko o tym - scena między Magdą a Kubą była genialna. Zarówno jej wypowiedź - jak wypaliła z tym, że jest zakochana w Maćku, to szczęka mi opadła i przyznam, że zupełnie nie takiej reakcji Kubusia oczekiwałam, ale w sumie ta było znacznie lepsza - to jak otwarcie mówiła, że nie jest delikatną dziewczynką, że potrzebuje prawdziwego faceta. Zuch dziewczyna, tylko jak już obudziła w nim zwierza, to uciekła, a tak fajnie się zapowiadało, jak Kubuś pokazał pazurki. Lubię go w takim wydaniu, choć tamten słodki i taki w sumie niewinny też jest kochany i równoważy Maćka. Chociaż Maciek to osobny temat i lepiej, żebym nie zaczynała się nim zachwycać, bo znów mi jakaś epopeja wyjdzie. Jeszcze zostanę kotomaniaczką jakąś.
Chciałam jeszcze dodać, że mimo wszystko lubię Ankę, a najbardziej mi się chyba podobało jak w poprzednim odcinku wypaliła do Magdy z tą egoistką i że to nie dziecko Maćka. Może dziewczyna jest wredna, wyrachowana i ma niejedno na sumieniu, ale jest coś w niej takiego, że i tak ją polubiłam. No a z tą miłością do Maćka w sumie mnie zaskoczyła.
No i scena w łazience z poprzedniego rozdziału, kiedy Magda chciała zrobić Kubie niespodziankę, a tu nagle wita ją nagi Maciek, genialna!
Pewnie znów się rozpisałam, ale to przez to zakończenie i dlatego, że dwa rozdziały miałam do skomentowania :D
Dzięki za kolejny, obszerny komentarz:)
UsuńHahaha trup na środku korytarza:D Zobaczymy, zobaczymy...
Zlituję się wkrótce i dodam kolejny part, prawie się już dokończył, jeszcze tylko kolejna końcówka, która Was wkurzy i mogę publikować:D
Kuba wyśmiał Magdę, bo jest pewny jej uczuć i ma bardzo wyidealizowane pojęcie o kobietach. Wiadomo, że nie każda dziewczyna jest słodka i niewinna, choć może na taką wyglądać. Każdy ma swoją ciemną stronę.
Za dużo typów macho w jednym opowiadaniu to byłaby przesada, jednak Kubuś musiał już pokazać pazurki, bo stracił cierpliwość do tych wyrzutów, które robiła mu Magda.
Anka pokaże się jeszcze z dobrej strony - jak to mówią: nie oceniaj nikogo dopóki go nie poznasz lepiej.
Jeszcze raz dzięki i polecam się na kolejny rozdział:)
Pozdrawiam!:*
ej, ej! :D Nieładnie jest kończyć w takim momencie! :P Mam nadzieję, że kolejna część szybko się pojawi! Bardzo się cieszę, że dodałaś nowy part. Normalnie się stęskniłam :DD Rozdział świetny :)) Jak Magda powiedziała Kubie, że kocha Maćka a ten zaczął się śmiać, to nie ukrywam, ale lekko mnie to rozwaliło :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, życzę weny i niech te głupie burze już więcej Cię nie nachodzą :D
Ps Nie mam pojęcia czemu, ale Blogger nie wyświetlił mi, że dodałaś nowy rozdział -.- Ale cóż, na szczęście jest jeszcze Tumblr ♥ :D
Właśnie w takim momencie się kończy, kochana!:)
UsuńSzybko dodam kolejny part, no chyba, że przyroda znów zwali mi nadajnik z dachu:P
Blogger spiskuje przeciwko mnie?^^ Zdarza się. Tumblr nie zawodzi:)
Pozdrawiam i zapraszam wkrótce:)
czekam z niecierpliwością, po kolejnej maturze byłoby wspaniale przeczytać coś nowego jak wczoraj po ustnej z angielskiego :D chyba pokochałam to opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńk.
Piszę, piszę:)
UsuńJeśli się wyrobię to przeczytasz nawet dzisiaj:D
Gratuluję przeżycia matury, całe szczęście mam to już za sobą i obeszło mnie całkowicie to maturalne szaleństwo, choć doskonale pamiętam ten stres:)
Rozdział cudowny! Czytając początek sama nie wiedziałam czy mam się z siebie śmiać czy płakać. Hahaha gdyby ktoś widział moją minę, gdy dowiedziałam się, że Kuba nie był obserwatorem Magdy i Maćka :D Wow co za przemiana Kuby, a był takim grzecznym chłopcem. Ach co ta Madzia robi z mężczyznami. Zwierzenia Anki troszkę mnie zaskoczyły. Zakochana w Maćku? Ona? Ale cóż, dobrze, że jednak zachowała w sobie na tyle rozumu i nie naciagnęła Maćka na to dziecko. Ostatniæ sceną sprawiłaś, że siedzę teraz z otwartą buzią i nadal nie wierzę w to co przeczytałam. Mam nadzieję, że nie uśmierciłaś nam Maćka. Prawda? Co jak co, ale ty wiesz w jakim momencie zakończyć rozdział :p Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :* Mam nadzieję, że burze nie przeszkodzą Ci w dodaniu nowego parta :D
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się, że Ci się podobało:)
UsuńCzy Maciej żyje przekonasz się około 21, jeśli wytrwasz, bo wtedy zamierzam dodać nowy rozdział.
Burza mi dziś nie grozi, ale lepiej nic nie mówić, zawsze może zabraknąć neta:P
Pozdrawiam:*